Niedziela, 22 września, szukam
Przez osiem miesięcy 2013 roku żyłem w niesamowitym sportowym gazie. Jeden po drugim zrealizowałem kolejne cele, na endorfinowym haju płynęły mi kolejne dni, tygodnie, miesiące. Przebiegłem maraton w 3:19, złamałem 40 min. na dychę i zostałem triathlonistą. Spełniłem swoje ogromne marzenie o bieganiu wysokogórskim, jednym słowem było świetnie. Nie udało mi się jedynie wystartować w biegach na orientację tyle razy, ile bym chciał. Nie można mieć wszystkiego

Po zakończeniu tri-sezonu chciałem odpocząć. Na basenie nie byłem od prawie miesiąca, a Zuzkę widywałem sięgając po piwo do skrytki. Szybkiego biegania przez prawie trzy tygodnie nie było praktycznie w ogóle, udało mi się wyhodować głód. Taki stan, w którym budzisz się rano i myślisz o podbiegach, po południu chcesz robić 400-tki w tempie poniżej 3 min/km, a wieczorem masz ochotę na godzinę w tempie progowym. Zaprzyjaźniliśmy się, pielęgnowałem go i dbałem o niego, a gdy dojrzałem do chwili, by spuścić ze smyczy… skurczybyk zniknął.

Miałem rzucić się na szybkie bieganie, na tempo progowe, na kilometrówki, interwały, podbiegi, rytmy i powtórzenia. Połykać kolejne cele treningowe, krok po kroku zbliżać się do wyznaczonego celu: po trzech tygodniach takich treningów miało pęknąć 1:29 podczas Półmaratonu Kampinoskiego.

Tymczasem w głowie mej zapanowało wielkie niechcemisiejstwo. Akumulowanych sił też jakby brakuje. Dziś po raz pierwszy odkąd świadomie trenuję bieganie, nie wykonałem wyznaczonego przez trenera zadania. Po 15-kilometrowej rozgrzewce 4km po 4:10 powinny wejść jak w masło, a mimo osiągnięcia 94 proc. maksymalnego tętna, nie dałem rady utrzymać zadanego tempa. Ze łzami w oczach zwalniałem i próbowałem po raz kolejny wejść w rytm. Bez skutku. Po treningu zamiast buzować endorfinami, rzucałem przekleństwami. Poznałem obce mi dotąd uczucie: ból mięśni nie sprawiał mi przyjemności.

Do słabości treningowej swoje trzy grosze dołożyła ostatnio słabość mentalna. Wypadłem z rytmu zdrowego trybu życia i źle mi z tym, oj potwornie źle! Piwko tu, piwko tam, za zdrowie Asi, za zdrowie Wasze i nasze. Pizza, ciasteczko i w porównaniu do wagi startowej z wiosny mamy 3 kg Krasusa więcej. Hohooo, dobrą linię ma nasza władza! Podoba mi się Bormanowa teoria o tym, że warto zimą mieć balast i z nim trenować. A potem go zrzucić i na lekko przefrunąć wiosnę. Rzecz w tym, że do zimy jeszcze szmat czasu, a ja za trzy tygodnie chcę bardzo szybko pobiec półmaraton.

Poniedziałek, 23 września, znajduję
W treningu jest chyba tak, że potrzeba nowych bodźców. Dla Hani jest nim nowy trener, ja swój odnalazłem dziś wieczorem na Polu Mokotowskim. Trening funkcjonalny z elementami CrossFit prowadzony przez ObozyBiegowe.pl wycisnął ze mnie siódme poty i nafaszerował endorfinami po koniuszki palców. Znów chce mi się trenować i czuć ból w mięśniach. Dziś mam w planie truchting ze swoim dream teamem (Biegnij Warszawo zbliża się wielkimi krokami, a dziewczyny robią kolosalne postępy, coś wspaniałego tak obserwować jak z każdym dniem jest lepiej), a wcześniej, w drodze na Kabatki, spróbuję zrobić 8x1km w okolicy 4:00. Uda się?

Ps. A wiecie co? Cieszę się, że niedługo będzie za oknem brzydko i pluchawo. Odstawię wtedy piździka do garażu, przesiądę się na zbiorkom i wreszcie nadrobię zaległości książkowe. Brakuje mi czytania.

PODZIEL SIĘ
Poprzedni artykułTen, w którym jemy pietruszkę
Następny artykułTen, w którym patelnia czeka jeszcze tylko kilka dni
Krasus – biegacz, napieracz, triathlonista i pĄpkins pełną gębą. Jego filozofia uprawiania sportu łączy ciężką pracę i ciągłe dążenie do bycia lepszym z dobrą zabawą, bo przecież w życiu chodzi o to, by było fajnie. Zrobił swoje jeśli chodzi o uklepywanie asfaltu i teraz realizuje się w terenie. W lesie, z mapą czy w górach czuje się jak ryba w wodzie!

13 KOMENTARZY

  1. U mnie przerwa trwała tylko tydzień po maratonie, ale głód biegowy zdążył się wyhodować i wczorajsze 20km sprawiło nie lada przyjemności :D <br /><br />Przetłumacz: &quot; piździka do garażu, przesiądę się na zbiorkom&quot; ;)

  2. Ty już tyle w tym roku zrobiłeś, że odpoczynek i luz jak najbardziej były wskazane. Życzę Ci żeby się wszystko, co zaplanowałeś udało ;) a kilogramami się nie martw – znikną same ;)

  3. Byłam raz na zajęciach cross fit Obozów Biegowych, potem niestety nie pasował mi termin. Dzień po z trudem chodziłam i byłam zachwycona. To świetny trening.<br />P.S. Oddawanie się lekturze w zbiorkomie wygrało u mnie z dojazdem do pracy na rowerze.

    • U mnie też by wygrało, rzecz w tym, że u mnie jazda skuterem w porównaniu do komunikacji to godzina zysku dziennie (pół godz rano i pół godz po południu), które mogę przeznaczyć na sen, trening lub jakieś miłe spędzanie czasu.. :)

    • Ja wiedziałem o tym od biwaku majowego i dlatego nie przychodziłem. Bo wiedziałem, że jak przyjdę raz, to zostanę na stałe, a czasowo bałem się, że nie wydolę z tri-treningami. Dlatego plan był taki, żeby przyjść na nie po roztrenowaniu, co uczyniłem wczoraj:)

  4. Treningi do biegnij warszawo to jakaś zorganizowana akcja, można się jakoś dopisać, zainteresować ? :) <br />Pozdrawiam!

Skomentuj Emilia Anuluj odpowiedź

Please enter your comment!
Please enter your name here