Znacie to uczucie? Ten biegowy flow (że też nikt polskiego odpowiednika nie wymyślił…)? Łapiesz swój rytm, nogi doskonale współgrają z płucami, całe ciało działa w harmonii biegu. Czujesz, że biegniesz ładnie technicznie, że sprawia Ci to największą możliwą przyjemność.
Lecę 3 razy 5 km w tempie maratońskim. Pierwszy kilometr to zawsze dla mnie rozpędzenie, potem łapię rytm. Po 2-3 km jestem w tym momencie, w którym jest idealnie. Myślę sobie o tym Rotterdamie, że właściwie zupełnie nie znam miasta. Nie będzie jak w Warszawie, Poznaniu czy Barcelonie, gdzie wiedziałem czego się spodziewać, wiedziałem co chcę zobaczyć. Rotterdam to dla mnie wielka zagadka, dziś pierwszy raz oglądałem trasę biegu i poza kształtem, nic mi ona nie powiedziała. To też będzie ciekawa przygoda.
Biegnę wzdłuż Wołoskiej, nawet światła mi się układają i nie muszę się zatrzymywać. Ale by zdążyć na zielonym przebiec przez Domaniewską muszę przyśpieszyć. Udało się, lekko zwalniam, spoglądam na Gremlina i widzę odczyt tętna: 157 bpm. Stopińdziesiątsiedem uderzeń serca na minutę po 4 km biegu w tempie 4:17! Tętno na początku pierwszego zakresu – jest świetnie. Czuję się jeszcze lepiej, przebiegam między „białymi kołnierzykami”, które właśnie wychodzą z korpo-zagłębia i pchają się na przystanek tramwajowy. Chciałbym rozpostrzeć ręce i niemal odlecieć. Haj endorfinowy w pełni.
JEBUT!! Krzywo stanąłem na wystającej z chodnika studzience lub innym elemencie miejskiego krajobrazu i skręciłem kostkę. Natychmiast się zatrzymuję, boli jak cholera. Próbuję rozmasować i rozruszać, ale nie pomaga. Odpoczywam kilka minut spacerując w jedną i drugą stronę. Wydaje się, że jest OK, próbuję więc truchtać i łapie mnie taki ból, że łzy pojawiają się w oczach. A może to łzy złości, a nie bólu…?
Memory-fajf-NKŚ i podwózka do domu. Koniec treningu na dziś. Piękny kurka-felek prezent urodzinowy sobie sprawiłem…
Okładam nogę lodem i zaklinam kostkę, by nie było to nic poważnego. Boli cały czas, ale spuchło tylko trochę, no i ruszać mogę, ból odczuwam tylko przy chodzeniu. Na pewno więc niczego nie zerwałem ani nie złamałem, a to już coś. Miałem w tej nodze zerwane więzadła kilkanaście lat temu i od tego czasu kostka jest słabsza, stąd często się skręca. O ile skręcenie takie w trakcie spaceru oznacza minutę bólu i potem nie istnieje, to jednak w trakcie dość szybkiego biegu jest nieco inaczej… Ale ja wiem swoje: za dwa dni będę mógł biegać, tak będzie i już!
Coś pecha mi przynoszą te biegowe powroty z pracy. Tydzień temu chciano mnie przejechać (biały fial palio weekend) i jeszcze opieprzono, że to moja wina (przejście dla pieszych, ja w odblaskach i z mrugającą na czerwono opaską na ramieniu), a dziś skręcona kostka. Ale co nas nie zabije to nas wzmocni, nie?
Aha, jak wiecie, za 4 tygodnie biegniemy Półmaraton Warszawski. Będzie to oficjalny debiut teamu Smashing Pąpkins w klasyfikacjach drużynowych. Jeśli ktoś ma ochotę pobiec z nami Pąpkinsami to zapraszam do kontaktu, najlepiej na maila: smashing.papkins (małpka) gmail.com. Proszę o podanie imienia i nazwiska, numeru startowego oraz roku urodzenia.
Następny się czepną tych endorfin :P <br /><br />Podkręcenie kostki to straaasznie nieprzyjemny ból. :( Wiem coś o tym…3 razy ta sama kostka i teraz mam schizę jak biegam w terenie. :/ Łapię się, że na prostej drodze mi się wywija. <br /><br />Będzie dobrze…dużo lodu i nóżka w górze!!!
A o co chodzi z endorfinami?;)<br /><br />CHyba mamy podobnie – schiza, łatwe wywinięcie, znam to znam to Panie Radku… :/
"krew pot łzy" to motto Smashing Pąpkins ale nie crash-testy. Rozumiem wściekłość mimo to daj jej wypocząć. Pozdrawiam.
Może pokażesz komuś tę kostkę? Bo 2 dni przerwy po skręceniu brzmią cokolwiek optymistycznie, aczkolwiek życzę Ci, żeby na takiej przerwie się skończyło. Niestety, kontuzje łapie się czasem w najgłupszy i najbardziej przypadkowy na świecie sposób. Pozdrowienia dla kostki!
Odstaw te endorfiny! Widzisz jakie są niebezpieczne? ;)
o rany – współczuję. Mnie parę razy zaatakował a to korzeń, a to kostka bauma. Szczęśliwie kończyło na na głośnym łubudu i paru nieszkodliwych obtarciach
@Wybiegany, @Hankaskakanka – jeśli kostka się nie dostosuje do mojej prośby i w ciągu 2 dni nie wróci do sprawności, to będziem negocjować wydłużenie terminu…<br /><br />@Błażej – nigdy w życiu!!!;)
Ja skręciłem kostkę w zeszłym roku jak dostałem przykaz by wykorzystać trening do szukania jarzębiny młodemu do szkoły. Więc jak się patrzy po drzewach to się nie patrzy pod nogi i problem gotowy. Opuchlizna zeszłapo ttygodniu ale ból pozostał do dzisiaj…. ale tylko w dni w które nie trenuje. Tzn. im dłużej mam przerwe to boli coraz mocniej a jak wracam do treningów to przestaje boleć, a
Stary (jak to brzmi kiedy masz kolejne urodziny ;) – sto lat chłopie ! ) – trzymam kciuki za Ciebie i Twoją kostkę. Co Cie nie zabije to cie wzmocni. Krótka przerwa w trakcie tak intensywnych przygotowań może nawet być pozytywna. Mam nadzieje, że za kilka dni zapomnisz o temacie.
Ja zaklinam ją – Twoją kostkę, na odległość, by nie pokrzyżowała Twoich planów i przestała się wygłupiać. Spokojnie, nawet wyczekaj dłużej, jeżeli będzie trzeba, ale nie trać pozytywnego nastawienia. A będzie dobrze :)
Szanowna Kostko Krasusa! Nie wygłupiaj się, fajnie, że chłopaka nastraszyłaś, aby zbytnio nie szarżował, pośmialiśmy się, a teraz koniec żartów! Odkręcaj się i to już!
Dzięki za dobre słowa ewrybady, ale stary to ja jeszcze nie jestem, o nie! Wciąż nie jestem w stanie wyhodować sobie wonsów mocy, a to chyba znaczy, że jestem młodziak, nie?;)
Mój osobisty Mistrz Darek Strychalski zawsze na takie skręcenia okłada na całą noc kostkę zbitą tłuczkiem (koniecznie! – musi puścić sok) kapustą. Ja za jego namową okładałem tak kolano i pomogło… Najlepsze życzenia dla Ciebie i Twojej kostki! A białemu paliu kij w rurę!
Kapusta – to kolejny głos na jej temat. W sumie do rozważenia, zaszkodzić na pewno nie zaszkodzi… ;)
bo na takim tętnie w takim tempie się nie biega – tyle w temacie ;)
Kiedy losowanie? Bo okazuje się, że ta stówka do zalando to pilna sprawa – jutro mam okazję ją spieniężyć :D