Obudziłem się ponad 20 minut przed czasem, ale uznałem, że warto dospać, by szóstka pękła i wstałem jak kazał budzik, o 6:03. Szybka toaleta, śniadanie, ubieram się, wlewam wodę w bidon, łapię banana w kieszeń i już z Zuzą i Pimpusiem jesteśmy gotowi. Świecące przez szybę słońce zachęca do rozbiórki. Nie dam Ci się jednak cwaniaku nabrać, zakładam merino z długim rękawem, a na początku i tak jest mi solidnie zimno.

Szarpnęła wagony i ciągnie z mozołem
I kręci się, kręci się koło za kołem,

Początek jest naprawdę ciężki. W mięśniach wyraźnie czuć ślady po karkonoskich podjazdach, szkoda, że nie udało mi się znaleźć czasu na rozjechanie tego w poniedziałek lub wtorek. Ustalamy z Zuzą i Pimpusiem, że do Gołkowa jest rozgrzewka, potem już wejdziemy na wyższe obroty. Słonko coraz mocniej przygrzewa, na drogach robi się coraz gęściej, ale nic nie jest w stanie mi przeszkodzić.

I biegu przyspiesza, i gna coraz prędzej,
I dudni, i stuka, łomoce i pędzi.

Rozkręcam się. Garmin mówi, że jadę ponad 35 km/h, a intensywność wysiłku odczuwam podobną jak na początku. Jest dobrze Krasusie, jest dobrze! Łapię rowerowy flow, ten flow! Jejku, jak ja uwielbiam ten stan. Że też nikt w języku polskim nie wymyślił słowa, które by to oddało… Noga podaje idealnie, płuca pracują jak piec hutniczy, a serce coraz mocniej pompuje krew. Jest bosko, to jest to! Nie przeszkadza mi nawet frustrat w zielonym Daewoo, który wyprzedza na trzeciego. W sumie to on pakuje się na czołówkę z TIR-em, ja najwyżej wpadnę do rowu;) „Wszystko maaaaam!”, zaczekajcie na film z Karko, zobaczycie jak ten okrzyk Bo wyglądał na żywo, cudo!

Gładko tak, lekko tak toczy się w dal,
Jak gdyby to była piłeczka, nie stal
Nie ciężka maszyna zziajana, zdyszana,
Lecz fraszka, igraszka, zabawka blaszana.

37 km/h, a cały czas mam ochotę przyśpieszyć. Podjazd? Dociskam i robię go mając na liczniku prawie 40! Żałuję, że mam tak mało czasu, bo chciałbym jechać i jechać. A tu nie ma bata, przed 8 muszę być w domu. Zastanawiam się, skąd taka motywacja. Jedzie mi się tak dobrze, że mam ochotę z radości krzyknąć:) Czy to wspomnienie KarkonoszMana? A może wczorajszy wielki (niesportowy) sukces bliskiej mi osoby, przez który nie mogłem usnąć? A może fakt, że zapowiada się świetny weekend, w który będzie dane mi spotkać wiele fajnych osób? Endorfiny buzują, chyba brakowało mi szybkiej jazdy i szybkiego biegania. Muniek śpiewa mi Warszawę, bo wjeżdżając w swoją uliczkę mam idealny widok na PKiN i inne wysokościowce w centrum. Spotykam robiącego bieg spokojny Leszka. Siema-siema, piona-piona i po kilku chwilach miłej pogaduchy wracamy do swoich rzeczy.

W domu zrzut z Garmina, banan na twarzy po obejrzeniu zapisu, a drugi pochłaniam otworem gębowym. W międzyczasie w głośnikach Muniek w towarzystwie Kazika zaczyna śpiewać.

Za oknem zimowo zaczyna się dzień
Zaczynam kolejny dzień życia
Wyglądam przez okno, na oczach mam sen
A Grochów się budzi z przepicia

Aż chce się złapać za gitarę i dołączyć do chłopaków. Patrzę na gitarę i przypomina mi się, że nie umiem grać Warszawy. Ech, co za świat. Wpadam więc pod prysznicem, który w mgnieniu oka zamienia się w salę koncertową, tak na oko co najmniej Madison Square Garden. No dobra, może być nasza swojska Stodoła, byłem tam na wielu świetnych koncertach. Jestem więc w Stodole i dołączam do dwójki wokalistów.

Krakowskie Przedmieście zalane jest słońcem
Wirujesz jak obłok, wynurzasz się z bramy
A ja jestem głodny, tak bardzo głodny
Kochanie, nakarmisz mnie snami

Drę ryja bez opamiętania. To będzie dobry dzień, zajebisty dzień. Wiem to, nic mi go nie zepsuje. Wczorajsze szybkie bieganie i dzisiejsza szybka jazda dały mi tyle energii i motywacji. Szkoda, że nie mam w planach wieczorem jakichś zawodów, byłaby życiówka jak nic. Banan nie schodzi mi z twarzy, życie jest piękne!

Gdy patrzę w twe oczy, zmęczone jak moje
To kocham to miasto, zmęczone jak ja
Gdzie Hitler i Stalin zrobili, co swoje
Gdzie wiosna spaliną oddycha

W okolicy Na wiosnę zawsze zaczyna się szkoła (ach ten Kazik, mógł się nauczyć tekstu, nie?) A w knajpach zaczyna się picie zauważam otwarte okno (takie ustrojstwo – okno pod prysznicem…;)).

Serdeczne pozdrowienia dla sąsiadów, mam nadzieję, że mój występ się podobał;)

9 KOMENTARZY

  1. Wyjść na trening o 6 rano? Można? Można! Podjąłem kilka prób regularnego treningu rano, ale niestety nie udało mi się wytrwać w postanowieniu… może skrobniesz parę słów na ten temat kiedyś przy okazji?

    • No, o 6 to ja wstałem.. ;) Ale zdarzało się i wychodzić 6:10-6:20 (wcześniej chyba nigdy). Ja po prostu lubię sobie dzień rozpędzić, a nic tak tego nie robi jak poranny trening. Dodatkowo, przy treningach triathlonowych bywają dwa treningi dziennie, więc nie ma wyjścia – trzeba wstać..

Skomentuj Marcin Grochowski Anuluj odpowiedź

Please enter your comment!
Please enter your name here