Długo musiałem oswajać się z myślą, że w tym roku Triathlon Karkonoski nie będzie taki sam. Miesiącami żyłem w przekonaniu, że tegoroczny KarkonoszMan będzie, podobnie jak rok temu, przygodą życia. Tak naprawdę dopiero niedawno dotarło do mnie, że to się nie powtórzy. Nie będzie filmików kręconych i montowanych przez Wybieganego, nie będzie Bo, naszej przyjacielskiej rywalizacji i wizyty dwóch Marcinów wieczorem po zawodach. Tym razem jadę po prostu na zawody sportowe. Wyjątkowe, piękne, arcytrudne, GÓRSKIE. Ale „tylko” zawody sportowe.
Triathlon Karkonoski to dość ekstremalna impreza – startuje w niedzielę już o 7 rano, więc znów się nie wyśpię, bo pewnie chwilę po szóstej stawię się w strefie zmian z Zuzą i Pimpusiem. Trasa pływacka nie prowadzi od bojki do bojki i z powrotem. „Płyńcie o tam, w tamtą stronę. Za zakrętem dopłyniecie do statku. Opływacie go i wracacie do startu.”. Ale jest to jedna z najbardziej niesamowitych tras pływackich w Polsce. Zamek Czocha spoglądający na nas, maluczkich pływaków, ze swojej skały i promienie poranka odbijające się o jego mury – choć minął rok, to nie jestem w stanie zapomnieć tego widoku.

Podobnie jak nie zapominam strachu odczuwanego podczas trwających długie kilometry kolarskich zjazdów. Fajnie, bo nie trzeba pedałować przez parę minut, nie? Tylko że od wciskania hamulców bolą już ręce, a swąd przyjaranych klocków nie poprawia nastroju. Nie mam doświadczenia w jeździe po górach, o ile podjazdy można trenować np. na trenażerze, to praktyki w zjazdach nie zastąpi nic. Trochę się cykam tego roweru, bo jest ryzyko, że będzie padać.
Ale za to z trasą biegową to zamierzam się policzyć, bo w ubiegłym roku nie dałem z siebie tyle, ile bym chciał. Jak dziś patrzę na wykresy tętna, to widzę, że miejscami intensywność była spacerowa. Trochę siadła mi głowa i tempo było wówczas niższe od oczekiwanego. Ale tym razem jestem mocniejszy i mądrzejszy. Głowę na intensywności wysiłku otworzył mi Bieg Rzeźnika (tak, wiem, druga część relacji! – powstaje, będzie. Słowo!) , gdzie nauczyłem się walczyć z innym rodzajem kryzysów i odkryłem, że ból i zmęczenie wcale nie są takim wielkim problemem jeśli ma się do nich odpowiednie podejście. Głową można wiele!
Tym razem nie nastawiam się więc na przygodę i zabawę. Ma być walka o czas/miejsce i ogień z dupy od startu do mety. Patrząc na ubiegłoroczne wyniki, to mam sporo do urwania, chciałbym złamać 6:30 (rok temu 6:59) i wiem, że jak będę miał dobry dzień, to zrobię to z zapasem. Jestem gotowy na górski wysiłek, na ból ud na podjazdach i pot zalewający czoło na trasie biegowej. Mam świetny support, który zadeklarował, że tym razem będzie przy mnie od początku trasy biegowej, będzie więc ogień z dwóch dup!
Mimo strachu, zamierzam na rowerze dać z siebie dużo i w związku z tym zrobimy mały kĄkurs, dobra?:) Wystarczy zgadnąć, jaką maksymalną prędkość osiągnę na trasie rowerowej – bierzemy pod uwagę to, co pokaże Endomondo po zgraniu z Garmina. W ubiegłym roku było to 63,8 km/h. Przy typowaniu weźcie pod uwagę, że jeśli będzie padać, to na pewno będę jechał ostrożniej niż przy dobrej pogodzie. Zwycięzca dostanie książkę Matta Fitzgeralda „Bieganie 80/20. Zwolnij na treningu, by przyspieszyć na zawodach”. Typować można tradycyjnie tu w komentarzach lub na Fejsbuku pod postem związanym z tym tekstem.

61,6 km/h
Szatanskie 66,6 km/h! Powodzenia! :)
siedem dych :)
63,1 km/h
Powodzenia, dużo mocy! :-)
65,2 km/h.
Jakoś ten 6.30 musisz złamać:)
Powodzenia!!
62,5 bo będzie deszcz chociaż też mam nadzieję że nie widzimy się jutro w zamnku
61,1 kmph
64,2 km/h
62 km/h :)
55,8 km/h
JA obstawiam 65,2 km/h :)
Powodzenia i życiówki życzę! :)
Pozdrawiam
63,4 i do pRZODU
64,5 :)
69,9 km/h
Niech PąMoc będzie z Tobą!
67 km/h padnie :) Powodzenia Krasus! Masz rację że Rzeźnik otwiera głowę i daje +100 do psychy jeśli chodzi o długi wysiłek
67,8 km/h Trzymam kciuki i pozdrów ode mnie Karkonosze moje ukochane.
65,7km/h Mocy, ognia i chłoń siłę mistrzów, którzy byli z Wami w zeszłym roku!
60,0
#niemaniemoge!
64,1 km/h
67,3 km/h
U nas pada, 58,6km/h
63.8 km/h :)
65,2 km/h