„Naród wspaniały, tylko ludzie kurwy” – te słowa marszałka Józefa Piłsudskiego tracą ostatnio na znaczeniu. Nie to, by naród polski jakiś gorszy się robił. To ludzie dochodzą do wniosku, że warto wyłamać się z tego powiedzenia. Owszem, zawsze zdarzają się wyjątki (gdy kończyłem pisać ten tekst wyszła afera z Piotrem Kuryło:(), ale wśród bliższych i dalszych znajomych coraz częściej obserwuję chęć do tego, by robić dobro.
Bo dobro jest wszędzie takie samo, choć ma wiele postaci. Bez względu na boga, religię, kolor skóry, partię polityczną i gust muzyczny. Pomagając innym, sprawiając, by żyło im się lepiej, czynimy dobro. Proste, nie? Dobro ma tyle imion, ile tylko pomieści nasza wyobraźnia. Niekoniecznie trzeba zaraz leczyć bezdomnych czy wpłacać pół pensji na fundację (ale można!). Zacząć można od prostych gestów. Uśmiechajcie się bezinteresownie do ludzi, prawcie im komplementy (koleżanki z pracy to uwielbiają!), bądźcie mili i szanujcie ich. Tak samo szanujcie pracę lekarza, który operuje na otwartym sercu, jak pani sprzątającej biuro gdy robicie nadgodziny. Bądźcie mili dla tych, z którymi jedziecie windą, z którymi stoicie w korku i tych, z którymi ścigacie się na zawodach. A nawet dla chamidła, które wymusza pierwszeństwo na drodze. Jak dziesięć osób będzie dla niego miłych, to facet zrozumie, że bycie chamem jest niefajne.
Marcin rozpropagował wśród triathlończyków podejście, że dobro powraca, powstała nawet specjalna grupa dyskusyjna. Okazało się, że ludzie chcą rozmawiać o tym, co można zrobić dla innych i robić to. Tu czy tam otworzyłem usta, opowiadając na przykład paru znajomym historię jednej z koleżanek, która swój urlop poświęciła na wolontariat. I od innej osoby usłyszałem, że też by tak chciała. Że rozgląda się u siebie, komu można by pomóc, bo chciałaby robić coś dla innych, a nie tylko dla siebie. Łapiecie o co mi chodzi? Działanie jednej osoby zainspirowało inną, zupełnie jej obcą! Totalny odjazd. Dobro rozmnaża się na wszystkie możliwe sposoby. Przez pączkowanie, podział plechy, a nawet przez zarodniki. Tylko ktoś musi zacząć.
I właśnie w grupie #dopropowraca znalazł się jeden taki. Inny Marcin (co za imię!) wymyślił, że przy okazji triathlonu w Przechlewie, obdarujemy sprzętem sportowym niedaleki dom dziecka w Człuchowie. Marcin skontaktował się z szefostwem placówki i okazało się, że jest to strzał w dziesiątkę! Potrzebne jest dosłownie wszystko: koszulki, czepki, okularki pływackie, opaski, buffki, ubrania i praktycznie każdy inny sprzęt sportowy. Powstała sieć tak zwanych koordynatorów koszulkowo-czepkowych (KK-Cz) w poszczególnych miastach i osoby te zbierają sprzęt na swoim terenie.
To co, pomożecie? Pamiętacie Wielki Wyścig dla Bartka? Zebraliśmy wtedy furę kasy, teraz jest jeszcze łatwiej, bo nie chodzi o pieniądze, więc naprawdę na Was liczę:) Zbieramy nieużywany (lub użyty raz, np. czepek na zawodach) sprzęt sportowy. Ja od kilku miesięcy nie rozpakowuję koszulek z zawodów, mam ich już całą torbę (z Sierakowa, też nieużywana:)), może robicie podobnie? A może macie jakiś sprzęt, który kupiliście/dostaliście i Wam z jakichś względów nie pasuje? Nie chodzi o to, by wyzbyć się z domu śmieci czy zniszczonych rzeczy. Oddawajcie coś, co sami moglibyście przyjąć. Rzućcie okiem do sportowej szafy, zobaczcie co tam macie i dajcie mi znać. Może być w komentarzu, może być mailem (znajdziecie go TUTAJ), może być na FB (kliku-kliku). Napiszcie co macie i w jakim mieście, a ja spiknę Was z odpowiednim koordynatorem, OK? Zbiórkę kończymy 15 sierpnia, więc rach-ciach!
I nie bójcie się, że sprzętu będzie za dużo. Jak mówi sam pomysłodawca: Jak bedzie tir to znajdziemy kolejnych 10 domów dziecka, zadzwonimy i wyślemy/zawieziemy!:)