Rozpędzam się. Za mną już dwa tygodnie pracy w ramach przygotowań do nowego sezonu. Od powrotu z wakacji minęło 14 dni, w tym czasie poświęciłem na sport 18 godzin. Jak na początek okresu przygotowań to całkiem nieźle, a teraz będzie tylko lepiej. No i trudniej, bo nie dość, że planuję trenować więcej niż dotąd, to jeszcze logistyka mi się trochę zepsuła.
Się pływa
A wszystko przez Trinergy (łobuzy!), które nie ma już grup trenujących rano na Inflanckiej. To było dla mnie idealne rozwiązanie, bo choć wymagało wstawania o 6 rano, to wszystkie popołudnia i wieczory w tygodniu miałem wolne i mogłem je swobodnie rozdysponować pomiędzy treningi i życie prywatne. Teraz basen mam o 20:00 (w domu jestem o 21:45 – siusiu, paciorek i spać!), co praktycznie wyklucza dwa popołudnia w tygodniu z jakichkolwiek innych planów. W poniedziałki i czwartki na randki więc nie chodzę. Dodatkowo staram się w weekend samodzielnie zrobić trzeci basen. Mamy więc w planie już trzy treningi.
Się pracuje nad bickiem
Dodatkowo postanowiłem zadbać o siłę i mobilność i zapisałem się na crossfit – więcej o powodach i swoich przemyśleniach po miesiącu treningu opowiem Wam wkrótce w osobnym wpisie. Na CF chodzę dwa razy w tygodniu i tak zamierzam działać do końca marca, co z w/w basenem daje pięć treningów w tygodniu.
Się biega
Ze względu na ambitne plany związane z biegami ultra na wiosnę (Zimowy Ultramaraton Karkonoski 52 km -> Madeira Island Ultra Trail 85 km -> Bieg Rzeźnika 77 km) chcę tej jesieni i zimy biegać trochę więcej niż rok wcześniej. Zamiast trzech-czterech treningów tygodniowo, planuję robić cztery-pięć. W tym ma być więcej biegania w terenie zamiast walenia butami o asfalt. Łącznie z w/w to już dziewięć-dziesięć treningów każdego tygodnia.
Się kręci
No i przecież jest zimowy przyjaciel triathlonisty, czyli trenażer, a już za kilka dni zamieszka z nami nowa obywatelka tri-świata, śliczna Pe-Trójeczka:) Do końca marca planuję jednak trenować na rowerze tylko raz-dwa razy w tygodniu, co łącznie daje jedenaście jednostek treningowych w każdym tygodniu. Potem przerzucę trochę ciężaru z innych dyscyplin na rower, bo zamierzam w tym tri-sezonie znacznie poprawić swoją jazdę.
Oczywiście w/w jedenaście treningów to tydzień idealny. Jeśli chociaż co drugi uda się tak zrealizować, to będę bardzo zadowolony. Sport jest moją pasją i jest bardzo ważny, ale życie poza nim jest jeszcze ważniejsze i nie wolno o tym zapominać.
Ale i tak plany wyglądają grubo, co nie? W związku z powyższymi zdecydowałem się złamać trzy swoje zasady, których dotąd starałem się trzymać.
NIE dla biegania dzień po dniu – Chcąc zrobić pięć treningów biegowych w tygodniu, nie da się uniknąć biegania codziennie. Obowiązkowo pilnuję jednak treningów regeneracyjnych.
NIE dla treningów w piątki – Dotąd piątek był dla mnie zwykle dniem wolnym od sportu. Przy jedenastu jednostkach w tygodniu nie mogę sobie na to pozwolić. Ale oczywiście nie będzie to napieprzanie na maksa każdego dnia, treningi regeneracyjne jak najbardziej wpisuję w swój grafik.
NIE dla czterech treningów w dwa dni – Ciężko jest uprawiać triathlon i nie trenować w cyklu rano-wieczór-rano lub wieczór-rano-wieczór. Dotąd miałem zasadę, że po dniu z dwoma treningami następował zawsze taki z jednym. Pora to zmienić. Oczywiście nie będą to cztery akcenty z rzędu, obowiązkowo pojawia się aktywna regeneracja.
Bo nie chciałbym, byście pomyśleli, że zaniedbuję regenerację, w żadnym wypadku! Nadal uważam, że sen i odpoczynek to najważniejsze jednostki treningowe. Tak o ładowaniu akumulatorów pisze sMentor MKON: Można odrabiać zaległości rodzinne albo nadrabiać, czyli ładować, akumulatory relacyjne, można odpoczywać (jeśli obowiązków nie ma). Wprawdzie nie można wyspać się na zapas, ale można utrzymywać ten, jakże oczekiwany, stan naładowania baterii na 100 a nie na 70 procent. (cały tekst na Akademii Triathlonu). Do snu dołączam częstsze kąpiele w solance i leżenie z nogami w górze. Przyda się:) No i sprawne ogarnianie logistyki, bo to wg mnie klucz do sukcesu. Ale o tym mozolnie powstaje osobny wpis, mam nadzieję, że wkrótce ujrzy światło dzienne.
Podobnie jak w 2014 i 2015 roku wybieram się na zimowy obóz w Tatry z ekipą ObozyBiegowe.pl (historia z 2014 KLIK i historia z 2015 KLIK. Dodatkowo jeszcze w marcu, po ZUK-u drugi raz pojadę w góry, by jeszcze trochę dokręcić śrubę przez Maderą i Rzeźnikiem. Te dwa starty mają być ukoronowaniem jesienno-zimowych przygotowań.
Po co ci to, Krasusie?!
Powyższe ma na celu oczywiście poprawę moich wyników, a drogą do tego ma być zmiana bodźców jakie sobie aplikuję. Przez ostatnie dwa lata niewiele się tu zmieniało, stąd postanowiłem poszukać trochę nowości. Wydaje mi się bowiem, że organizm mógł się trochę przyzwyczaić, a nie do dziś wiadomo, rutyna to droga donikąd. Obiecuję przy tym słuchać swojego organizmu. Gdyby okazało się, że mu coś nie pasuje, będziemy reagować:)
P3? Mniam! Czekam na foty :)
We wtorek wieczorem.. :)
Ja w tym sezonie 8-9 godzin tygodniowo ale tylko treningi jakościowe
-pływanie 2x (do stycznia technika z bojka gumką + male łapki) od stycznia wytrzymałość+szybkość
-rower 3x trenażer (interwały 4x8min na progu, podjazdy, rozjazd )
-bieganie 3x (interwały. próg, długie)
– 2x po rowerku siłownia 20-25 min
Wygląda na niezły plan. Mój będzie wyglądał tak jak Twój od kwietnia. Wtedy będę już trochę mniej biegać i pływać, a więcej jeździć na rowerze.
Powiedz mi jak wytrzymasz z nowym P3 w stajni na zimę, ja bym chyba wyjechał nawet jak by było pół metra śniegu na drodze żeby go poskromić :))
Ja na pewno wyjadę, będę tylko czekał na suchy dzień bez wichury:) Ale to raczej tylko raz, żeby sobie spróbować. Potem cierpliwa zima z tranażerem, a wiosna będzie nasza.. :D
Power plan! :) Powodzenia. :) Ja też zamierzam więcej trenować, bo na wiosnę pierwszy maraton. :)