– Kochanie, chcesz się napić piwa z Krasusem?
– Hym?
– Tu jest!
– Zdrówko:)

Taka sytuacja spotkała mnie na tegorocznym Przystanku Woodstock. To pierwszy raz, gdy w miejscu zupełnie niesportowym ktoś całkowicie obcy rozpoznał moje sportowe ja:) Byłem w takim szoku, że zamiast z tymi ludźmi pogadać, wypiłem ich zdrowie i poszedłem dalej. Przepraszam ludkowie kochani, gdybym mógł cofnąć czas, zostałbym z Wami tam na dłużej!

Na dwa tygodnie przed najważniejszym startem sezonu (Chodzież, Chodzież, Chodzież!) pojechałem (nie)spać w namiocie, pić browary i ogłuszać się muzyką przez kilkanaście godzin dziennie. W pięć dni zrobiłem tylko jedno wybieganie, z treningowego punktu widzenia solidnie dałem ciała. I przez to pewnie straciłem w Chodzieży z osiem sekund. Albo może nawet dwadzieścia, lub pół minuty! Olaboga, świat się zawalił;)

Rzecz w tym, że choć fizycznie trochę straciłem, to psychiczny bak zatankowałem do pełna. A nawet 500-konny AMG nie pokaże pazura jak będzie miał pusto w baku. Bo dla mnie to właśnie woodstockowe pole jest najlepszą stacją paliw w całym wszechświecie i okolicach. Choć Przystanek, podobnie jak jego twórcy, budzi w niektórych kręgach kontrowersje, dla mnie jest bezapelacyjnie kluczowym punktem każdego roku.

Przystanek Woodstock i muzyka

To tam odkryłem masę fantastycznej muzyki. Poznałem obce dla mnie wcześniej gatunki muzyczne jak reggae, ska i folk. Przystanek wiele razy otwierał mi uszy na coś nowego. W 2005 r. podczas nocnego koncertu pokochałem miłością nieskończoną Lao Che (wcześniej ich znałem, ale jakoś nie umiałem się na ich muzykę otworzyć), a rok później jak oniemiały słuchałem niesamowitego wokalu Justyny Steczkowskiej. Takie magiczne muzycznie chwile zdarzają się praktycznie każdego roku, bo Przystanek oferuje nieskończoną ilość dźwięków z najróżniejszych stron świata. W tym roku odkryciami były Domowe Melodie, Canailles i Trzynasta w samo południe.

Przystanek Woodstock i ludzie

To tam poznaję tłumy niesamowitych ludzi. Z jednymi bawię się kilka piosenek, jeden koncert, pół wieczoru lub cały weekend, ale są i tacy, których wiele lat temu poznałem i od tego czasu widujemy się każdego roku. Z niektórymi nie tylko na woodstockowym polu, ale i na biegowych ścieżkach:) Tak, tak, to tam, latem 2011 r. wypiłem pierwsze piwo z Pawłem, z którym po górach i lasach (a czasem i lodziarniach) biegam do dziś. To tam Andrzej i Jacek namówili mnie na pierwszy start w biegu na orientację na dystansie 50 km, Izerską Wielką Wyrypę 2011 pokonałem właśnie z nimi!

Nie pamiętam już jak trafiłem do ekipy Pogo (to było w 2005 lub 2006), ale przyjęli mnie z otwartymi ramionami i przez kilka lat rozbijałem swój namiot właśnie z nimi. A jak przyjechałem bez namiotu, to też nie było problemu, kwadracik znalazł się u kogoś. Na zdjęciach mam pełno ludzi, których zupełnie nie pamiętam, ale zawsze bawiliśmy się przednio. To na Przystanku Woodstock zrobiłem sobie pierwsze zdjęcie z Piotrkiem, któremu w okolicach siódmego czy dziewiątego piwa tyle nagadałem o fajności biegania, że dziś ma życiówkę w maratonie poniżej 2:42 (DWA CZTERDZIEŚCI DWA!). Każdy Przystanek to oddzielna historia pisana chwilami spędzonymi z ludźmi.

Część z Was powinna typa po lewej kojarzyć:) Wtedy opowiadałem mu o tym, jak super jest bieganie, dziś mogę marzyć o dogonieniu go…;)

To tam nie jest obciachem słuchać Happysad czy Comy. Nie wstydzisz się tego, że jesteś za chudy, za gruby, czy garbaty. Możesz chodzić w glanach, modlić się do dowolnego boga, ubierać się na czarno lub kolorowo – nie ma to znaczenia. ŻADNEGO! Przystanek Woodstock jest półmilionowym miastem pełnym wszelkich różności, a słowem, które najlepiej oddaje atmosferę Przystanku Woodstock jest TOLERANCJA. Taka prawdziwa, nie na pokaz.

To tam wszyscy bawią się razem. Polacy w jednym rządzie z Niemcami (któregoś roku przenocowaliśmy w namiocie jednego Germańca, bo był zbyt zalany, by wrócić do siebie, ale nie mam pojęcia, skąd wziął się u nas;)), bo tych przyjeżdżają każdego roku tysiące. Na koncercie Arki Noego śpiewają obok siebie punk z metalem i ujaranym reagge’owcem. A Arka Noego to przecież grupa dzieciaków śpiewających katolickie piosenki. Ludziom pod sceną to jednak nie przeszkadza. Tłumy przyjeżdżają z dziećmi, nikt nie zapyta Cię, czy jesteś za Legią czy Lechem. Milion razy usłyszysz za to „Poczęstujesz łykiem piwa?”.

Kultowe zdjęcie – mój pierwszy Przystanek Woodstock, 2003 rok, Żary:)

Oczywiście, że zdarzają się kradzieże, pobicia i narkotyki. Alkohol leje się strumieniami, a seks jest na porządku dziennym. Ale hej, przecież to pół miliona młodych ludzi. Tyle co w Warszawie. Czy w Warszawie nie ma alkoholu, narkotyków, seksu i złodziei? Trudno się spodziewać, by w tak ogromnym tłumie wszyscy byli pozytywnie nastawieni do innych i nikt nie pojawiłby się po to, by kraść. Prawą łydką ręczę jednak za to, że odsetek ludzi uśmiechniętych i życzliwych jest tam największy jaki widziałem, a zagęszczenie szczęścia na kilometr kwadratowy równać może się jedynie z metą Biegu Rzeźnika.

Przystanek Woodstock i atmosfera

To tam stojąc w kilkusettysięcznym tłumie masz łzy w oczach śpiewając „Jolka, Jolka”, a na otwarcie przystanku z ciarami na plecach przyglądasz się przelatującym nad głowami samolotom Iskra, których ślad ma biało-czerwony kolor i tworzy na niebie polską flagę.
To tam pamięta się o Godzinie W i ludzi, którzy szczerze i prosto z serca śpiewają wtedy Mazurka Dąbrowskiego jest najwięcej w całym kraju.

To tam, wysiadając z samochodu wciągam powietrze i czuję, że jestem w miejscu, które kocham, bo to moje miejsce na ziemi. Na Przystanek Woodstock przyjeżdżają najróżniejsi ludzie jakich możesz sobie wyobrazić. Na wjeździe do Kostrzyna odrzucają jednak swoje uprzedzenia i maski, stając się barwnym tłumem.

Przez kilkanaście lat jak go znam, Przystanek mocno się zmienił. Dziś jest większy, bardziej zróżnicowany i bardziej kolorowy. Nie da się ukryć, że jest też bardziej skomercjalizowany. Część pola namiotowego jest płatna (w zamian dostajesz dostęp do depozytów, oddzielnych toalet i pryszniców), nie brakuje reklam itd. Jedni mówią, że to zdrada idei Przystanku, innym to zupełnie nie przeszkadza. W mojej ocenie po prostu zmienił się wraz z otaczającym go światem. Każdy przyjeżdża niż na Woodstock ze smartfonem, trzeba więc gdzieś te smartfony ładować;)

Znamienny jest dla mnie obrazek, który spotkałem kilka lat temu na jednej ze stacji benzynowych przy A2. Ze służbowej Insignii (są inne?;)) wysiadło dwóch korpo-ludków w koszulach i skrojonych garniturach. Z plecakami weszli do łazienki, a wyszli z niej w glanach i rockowych t-shirtach. Na odległość biła od nich czysta radość.

KONKURS, KONKURSIĄTKO!

A data publikacji postu o Przystanku Woodstock nie jest przypadkowa. Jak wiecie, Przystanek powstał jako podziękowanie dla wolontariuszy pomagających Fundacji przy okazji finałów WOŚP, a ten najbliższy odbędzie się już 10 stycznia. Przy okazji WOŚP od paru lat organizowany jest też bieg „Policz się z cukrzycą”. To bieg bez zwycięzców i przegranych, charytatywne truchtando, którego celem jest nagłośnienie problemu osób chorujących na cukrzycę. Opłata za bieg ma formę cegiełek, dzięki którym Fundacja kupiła osobiste pompy insulinowe dla kobiet ciężarnych z cukrzycą.

Zostałem zaproszony do wzięcia udziału w biegu jako ambasador, ale ze względu na inne plany startowe, nie mogę. Mam więc dla Was dwa pakiety:) Proponuję szybki konkurs. 2 stycznia startuje cykl biegów górskich w Falenicy. Wystarczy w komentarzu poniżej wytypować mój czas na mecie:) Podczas czwartego biegu zimą 2015 udało mi się nabiegać 39:33 i wynik ten chciałbym poprawić. Trzeba jednak dodać, że będę dwa dni po Biegu Sylwestrowym w Łodzi, a w święta głównie jadłem i piłem. Lekko więc nie będzie. Pakiety na bieg WOŚP otrzymają dwie osoby, które będą najbliżej w typowaniu. Pakiety będzie można odebrać w dniu biegu w biurze zawodów.

PROŚBA

Wiem, że Przystanek Woodstock i Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy mają przeciwników, mam jednak prośbę o wstrzymanie się przed rzucaniem inwektyw. Dzięki WOŚP-owi bardzo bliska mi osoba żyje i do końca świata będę za to Owsiakowi i spółce wdzięczny. Uszanujcie to tak, jak i ja szanuję Wasz światopogląd.

43 KOMENTARZY

  1. pięknie, bardzo pięknie napisane.
    podpisuję pod tym rękoma i nogoma, obojgoma.
    piątka! może i do zobaczenia gdzieś, na polu Najpiękniejszego Festiwalu Świata ;)

  2. Przystanek to taki cel do którego dąże cały rok. Najpiękniejsze miejsce w którym niema złości a radość wylewa się z każdego człowieka. Dlatego tak bardzo tęsknię za Woodstockiem.Pozdrawiam i do zobaczenia.

  3. Świetnie napisany świetny tekst :)
    Sama chciałam zacząć biegać jednak ciągle brakuje mi chęci i samozaparcia.
    Obstawiam, że uda Ci się pobić wynik 38:43 :)

    • 38:43, ach, co to byłby za wynik!!! „chciałabym, ale brakuje mi chęci” – to chyba trochę samo sobie zaprzecza, co?;) Jak chcesz to nie kombinuj – wyjdź i biegaj!:D

  4. Obudziłeś wspomnienia Człowieku :) Bywałem tam jak jeszcze w roku była jedynka zamiast dwójki. Właśnie namawiam Żonę na powtórkę z rozrywki. A co do czasu- w Ciebie wierzę, ale będzie mega mróz, więc jakieś 40,14.

    • Fiufiu! W tamtych czasach miałem problem z pozwoleństwem od rodziców i tylko z wypiekami na twarzy słuchałem opowieści starszego kuzyna.. Namawiaj żonę, namawiaj! Przystanek jest dziś zupełnie inny, ja np. śpię teraz na płatnym polu, bo cenię sobie ciepły prysznic i czysty kibelek. Ale całe dnie spędzam szwędając się po woodstockowym świecie i tylko spać i myć się przychodzę do siebie;)

  5. Aż obejrzałem zdjęcia :) To co, może jakieś wspólne 30 km o 5 nad ranem? :) i cholera, nie pisz tak, do dzisiaj myślałem, że jestem młody, a Ty z tym pozwoleniem….

    • Co do wieku, to wiesz, zależy to w dużej mierze od rodziców. Dla mnie najważniejsze jest, że w tym 2003 się w PW zakochałem i teraz jeżdżę prawie co rok (pojedyncze nieobecności spowodowane były np. ślubem moim;)). Powiadasz 30km? No bardzo chętnie! Tylko nie o 5 rano, bo ja lubię się jako-tako wyspać, o jakiejś ludzkiej porze!

Skomentuj Damian Anuluj odpowiedź

Please enter your comment!
Please enter your name here