Dziwna ta tegoroczna Falenica. Za wyjątkiem fatalnej drugiej edycji, w której „nie zauważyłem”, że jest śnieg i się zarżnąłem na pierwszym kółku (positive splits: 13:39, 14:41 i 14:49), cały czas się poprawiałem, trzykrotnie (na cztery starty) bijąc życiówki na tej trasie. Ostatnią pobiegłem szybciej od pierwszej o 40 sekund, na tym poziomie to całkiem nieźle. I byłbym pewnie bardzo zadowolony, bo 38:41 brzmi naprawdę nieźle, gdyby nie – jak to w takich sytuacjach bywa – pewne fakty.

Przegrałem podium w M35

Jak się człowiek starzeje, to wchodzi do wyższych kategorii wiekowych i nagle okazuje się, że zajmuje coraz lepsze miejsca;) W pierwszej edycji tegorocznej Falenicy byłem drugi w nowej dla mnie kategorii M35, w kolejnej trzeci, a potem już tylko spadałem, by finalnie wylądować na piątym miejscu. Śmiesznie jest, bo przed startem cyklu zupełnie nie myślałem o tym. Ot, Falenica miała być tradycyjnie serią mocnych treningów przez wiosennymi startami. I tak było, nie robiłem taperingu, nie wypoczywałem jakoś specjalnie w piątki, leciałem je wszystkie z marszu (a raczej z biegu). Lecz nagle okazało się, że istnieje szansa na walkę o podium w M35 i… zaczęło mi trochę zależeć. Chciałem nie tylko poprawiać swoje czasy, robić treningi, ale i zajmować jak najlepsze miejsca.

Niestety, okazało się, że choć ja robiłem postępy, to inni robili większe lub byli po prostu mocniejsi i z drugiej pozycji na początku spadłem na piątą. Wcisnęli się przede mnie Marcin Białożyński, Michał Łukaszuk i Piotr Maj, którym serdecznie gratuluję. Finalnie strata do pudła wyniosła prawie dwie minuty, czyli bardzo dużo, nie ma co mówić, że byłem blisko. W klasyfikacji open na 696 zawodników zająłem 22 pozycję.

Nie chcę tutaj jojczyć, że się nie udało, co chciałbym, by się udało, ale zwracam uwagę na fakt, jak to się człowiekowi w głowie zmienia. Od „Startuję czysto treningowo”, poprzez „O, a może życiówka?” i na „Walczymy w trupa o podium!” skończywszy.

Falenica to starty o niskim priorytecie, których celem jest jak najlepiej przygotować mnie to wiosennego biegania i tego się niezmiennie trzymam, choć moja sportowa dusza wojownika odczuwa pewien niedosyt związany z tymi startami. Też takie starty Wam się zdarzają? Niby z założenia ma być luz, ale potem coś zaczyna się zmieniać w głowie. Najbardziej jestem zadowolony – co raczej dziwić nie powinno – z ostatniego biegu. Nie dość, że zrobiłem najlepszy czas, to jeszcze pobiegłem dość równo trzy okrążenia, utrzymując lub wręcz poprawiając tempo z pierwszej pętli (12:57, 12:48, 12:55).

Szybkie są te moje kolegi

Pięknie było za to na zawodach #3, które były wielkim pĄjedynkiem o tytuł najszybszego pĄpkinsa. Był to o tyle ważny pojedynek, że najwolniejszy z nas miał po wszystkim stawiać kawę i pĄczka! Miała być walka jak diabli, a Belek wyskoczył od początku do przodu i tyleśmy go z JoeY’em widzieli. Ale walka między nami była niczego sobie. Na drugim kółku wyszedłem na drugą pozycję, ale na trzecim widziałem, że rywal powoli się zbliża. Gdy miał mnie już na wyciągnięcie ręki (no dobra, kilku rąk, ale był naprawdę blisko!), zredukowałem bieg, przyśpieszyłem na podbiegu i udało mi się uciec.

Kolejność pĄ zdawała się więc być jasna: Bela-Krasus-JoeY. Ale na ostatniej Falenicy Marcin pokazał ile jest wart łamiąc z przytupem 38 minut! Bela oczywiście pobiegł jeszcze szybciej i chłopaki wylądowali tego dnia 5. i 7. miejscu open, ja byłem dopiero 16. Co za koty! Wszyscy trzej biegniemy Półmaraton Warszawski i już się nie mogę doczekać:)

Falenica jak zwykle ujmowała atmosferą, tłumem znajomych przed startem i na mecie i różnymi warunkami pogodowymi. Było -11, był śnieg, było słońce i kilka stopni, był kopny piach, a było i twardo. Niekończące się piątki przybijane znajomym, pączki urodzinowe od Maćka i Kasica robiąca zdjęcia finiszu na ostatniej prostej. Takie rzeczy się pamięta.

2 KOMENTARZY

  1. Fajnie się czyta ?. Masz rację tak to jest…. najpierw treningowo, potem załącza się duch rywalizacji a na końcu biegniemy na maxa… walka była do końca. Fair i motywacja na 100%. Dziś ja byłem lepszy za rok może Ty. Ale wiedz, że będę chciał powtórzyć debiutancki start i końcowy wynik za rok.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here