Znacie to miejsce na zakopiance? Wyjeżdża się zza zakrętu i otwiera się panorama na Tatry. Pierwsza tak szeroka, świetnie widoczna. Ilekroć to widzę, mam ciarki na plecach. Czasem panoramy nie ma, bo zasłaniają ją chmury, ale gdy jedziemy z innymi tatromaniakami, zawsze wiemy, gdzie to jest i co tam widać. Przy obozowych wyjazdach było zawsze wyzwanie – kto pierwszy dojrzy Tatry. I te spory na jednej z górek pod Krakowem: czy to już Tatry, czy może chmury układają się w takie kształty…?

Biegam po Tatrach

Uwielbiam biegać po Tatrach. Mogę tylko żałować, że dopiero po trzydziestce odkryłem tę przyjemność. Zaletą luźnego wyjazdu biegowego jest fakt, że w ciągu jednego dnia można zobaczyć więcej niż idąc, bo przemieszczamy się dużo szybciej. Na biegowo bez problemu jesteśmy w stanie parę razy w ciągu jednego dnia dostać się na 2000 m n.p.m. i odwiedzić kilka dolin, zaliczając 30 km albo i więcej, a jeszcze zostanie czas na miły wieczór.

Jednocześnie luz takiej wyprawy pozwala zatrzymać się w dowolnym miejscu. To takie chwile, w których nie tylko ja się zatrzymuję, lecz staje także cały świat. Mogę usiąść z piwem przed schroniskiem i godzinę patrzeć przed siebie. Nic się nie rusza, obraz jest tak statyczny jak tylko się da, bo ruchu słońca i cieni na bieżąco praktycznie nie widać. Dopiero po paru minutach dostrzega się, że wcześniej słońce na Kasprowym było widoczne inaczej.

Razu pewnego ruszyliśmy nieśpiesznie z Zakopca do Murowańca. Start o 9:30 to (jak na tatrzańskie standardy) późno przecież, ale nie było powodów do pośpiechu. Po krótkim odpoczynku w Murowańcu (widok na Kościelec zawsze mnie rozkłada na łopatki. ZAWSZE!) przez Krzyżne przetarabaniliśmy się do Pięciu Stawów, a stamtąd przez Szpiglasowy Wierch do Morskiego Oka. Trzy doliny, dwie wizyty na ponad 2000 m n.p.m., coś pięknego! Widoki były zniewalające. To był jeden z najlepszych dni w górach ever. A może nie tylko w górach.

Moje miejsce na ziemi.
Moje miejsce na ziemi.

Ukoronowaniem tamtej wycieczki była kolacja w schronisku w Dolinie Roztoki, które ma swój niepowtarzalny czar – gdy w każdym innym jest tłum turystów, tam można zaznać ciszy i spokoju. W ciągu dnia odwiedziliśmy cztery schroniska, w każdym pijąc piwo i przekąszając coś małego, -naście razy zatrzymywaliśmy się na zdjęcia i podziwianie widoków, a w Zakopcu byliśmy jeszcze przed zmrokiem. Wg przewodnika, trasa powinna zająć 16,5 h.

Chodzę po Tatrach

Turystyczny marsz też ma jednak swój urok. Cięższe buty i większy plecak sprawiają, że góry postrzegam wówczas nieco inaczej. Tak samo jak w biegu, jestem w stanie się zatrzymać i zarządzić dowolnie długą przerwę, ale widzę Tatry w nieco inny sposób. Każde zejście czy podejście ma wówczas inny smak, każdemu kamieniowi przyglądam się inaczej.

No właśnie, kamieniowi.

Co takiego jest w górach? Przecież to sterta bezładnie ułożonych kamieni. A właściwie to nie ułożonych, bo przecież nikt z zamysłem ich nie układał. Od tysięcy lat Giewont wygląda tak samo (krzyż tylko przybył). Dolina Pięciu Stawów, w czasie gdy Neron jarał Rzym, niewiele różniła się od dzisiejszej!

Ja znam te kształty od początku lat 90., kiedy pierwszy raz pojechałem w Tatry – na kolonie do Bukowiny. Potem kolejne wyjazdy, coraz bardziej samodzielne i coraz bardziej górskie. Trudniejsze trasy i pierwsze noclegi w schroniskach. Pamiętam jeden nocleg z JJ-em w Pięciu Stawach. To był chyba 2003 rok. Piwo wypite nad Wielkim Stawem Polskim po zachodzie słońca smakuje najlepiej. Absolutnie najlepiej.

To jedno z moich ulubionych zdjęć. Ever. Schronisko w Dolinie Pięciu Stawów Polskich.
To jedno z moich ulubionych zdjęć. Ever. Schronisko w Dolinie Pięciu Stawów Polskich.

Kocham Tatry

Pierwszy raz na Orlej Perci też pamiętam. Legendarną drabinkę na Koziej Przełęczy. Oj, miałem pietra! A jeszcze musieliśmy pomóc jednej turystce, której facet zszedł sobie na dół i tylko krzyczał „No dalej, głupia, nie bój się, przecież ja zszedłem!”. Taki mądrala, a dziewczynie ze strachu się nogi trzęsły.

Doskonale pamiętam też pewien nocleg w starym schronisku nad Morskim Okiem. Z JJ-em i Piotrusiem. Pitulek, jako najmniejszy wzrostem, zajął jakąś przykurczoną ławeczkę, a my we dwóch zalegliśmy na podłodze w kuchni. Ależ od niej pizgało! Chyba nigdy w nocy tak nie przemarzłem jak wtedy.

Albo zimowy kurs turystyki wysokogórskiej, który zaliczyliśmy z Jędrkiem i Choim. Zimą góry mają zupełnie nowy wymiar. Wiele szlaków prowadzi inaczej niż latem, a śnieg dodaje Tatrom wyjątkowego uroku. Potrafi też znacząco zmienić czas dotarcia w dane miejsce. Pamiętam, jak ze względu na silny wiatr nie mogliśmy z kursu wrócić z Murowańca. A z drugiej strony, w dobrych warunkach śnieżnych zbieg z Kasprowego zajmuje chwilę.


Choi zmontował z naszego wyjazdu taki filmik. Sztos!

Zastanawialiście się kiedyś, co takiego jest w górach? Co mają w sobie magicznego, że uzależniają i przyciągają tak jak magnes zbiera opiłki żelaza?

PODZIEL SIĘ
Poprzedni artykułTen, w którym oswajamy trenażer
Następny artykułTen ze smakiem pierwszego biegania
Krasus – biegacz, napieracz, triathlonista i pĄpkins pełną gębą. Jego filozofia uprawiania sportu łączy ciężką pracę i ciągłe dążenie do bycia lepszym z dobrą zabawą, bo przecież w życiu chodzi o to, by było fajnie. Zrobił swoje jeśli chodzi o uklepywanie asfaltu i teraz realizuje się w terenie. W lesie, z mapą czy w górach czuje się jak ryba w wodzie!

11 KOMENTARZY

  1. #patetyzmalert

    Jak wysiadam z pociągu w Zakopcu, poskręcana jak paragraf po nocnej podróży w Warszawy to czuję przypływ energii i radości – jak na spotkanie z ukochanym.

    Dokładnie wiem o czym mówisz. Może chodzi o to niesamowite uczucie bycia bardzo małym – w opozycji do wielkich gór – a zarazem wielkim, kiedy stajesz na ich szczytach. Albo o same góry, tak bardzo piękne i bardzo niebezpieczne, zbierające co roku żniwo nie tylko ze skręconych kostek i kolan, ale również ludzkich żyć.

    Jeśli ktoś tego nie czuje, nie kocha – nie wiem czy da się to wytłumaczyć.

    • „Jeśli ktoś tego nie czuje, nie kocha – nie wiem czy da się to wytłumaczyć.” – oj, śmiem twierdzić, że to się nie da. Osoba bez pasji nie zrozumie pasji innej osoby. Kto nie kocha, nie zrozumie kochającego. Tak to działa. Ale wiesz co jest fajne? Znam sporo osób, dla których kiedyś góry były obojętne, a potem… po prostu się zakochują! To niesamowite obserwować coś takiego:)

  2. A ja się wstydzę sama przed sobą, że jeszcze nie biegałam po Tatrach. Był plan na październikowy weekend – sypneło sniegiem i plan poszedł w pi… Zostaje mi czekać na wiosnę i kornie pochylić głowę przed szczytami gdy tam dotrę :)

    • No słyszałem ostatnio o tym Twoim błędzie, słyszałem..;) Koniecznie trzeba to nadrobić. Śnieg? Cóż, dlaczego by nie biegać po Tatrach w śniegu? Przy zachowaniu rozsądku jest to bezpieczniejsze, bo w razie gleby jest amortyzacja!;)

  3. Ja generalnie przez długi czas odpuszczałem Tatry – jakoś tak zawsze bliżej mi było w inne góry, a to MTB, a to dzieci, a to korki/tłok. Z Krakowa jest wiele miejsc równie blisko i bez stania w korkach na Zakopiance

    Aż w tym roku się przełamałem – no i wszystkie stereotypy prysły. Wystarczy być na parkingu przed ósmą, żwawo wyjść/wybiec na górę i masz wszytko dla siebie. W sierpniowy weekend więcej powyżej 2000 m spotkałem kozic, niż ludzi – no i to to :)

      • A jeszcze lepiej odpowiednie objazdy – czy to przez Czarny Dunajec do Kościeliska, czy genialną na rower drogą przez Groń na Łysą Polanę.

        No i jeszcze są Tatry Słowackie – tam to w ogóle, w dolinach dość pusto; na drodze do Ciemnych Smreczyn w sierpniu w Cichej Dolinie spotykałem średnio jedną osobę na kilka minut.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here