Jeden trening odpuściłem, bo zapomniałem kąpielówek na basen (a na dodatek mi się niemożebnie nie chciało, głowa miała tego dnia za ciężko), a dwa straciłem przez problemy żołądkowe – grudzień był, jaki powinien być. Nie może się przecież wszystko udawać, prawda? W zakończonym niedawno miesiącu (przepraszam za opóźnienie w raporcie!) przepracowałem na treningach prawie 50 godzin, gdyby nie w/w awarie, pięćdziesiątka pękłaby z zapasem, a to wszystko z wliczeniem okresu świąteczno-noworocznego, który nie sprzyja przecież treningowi. Regularnie trenuję po 11‒12 godzin tygodniowo, powoli rosną też obciążenia. Zapraszam do lektury (poprzedni odcinek do przeczytania: KLIKU-KLIKU)!

Miesiąc drugi, grudzień 2016 r.

Liczba odbytych treningów: 47/50, wykonanie 94%
Łączny czas treningu: 49:40. Pływanie 14:01, rower 18:03, bieganie 11:26, treningi uzupełniające 6:10.

Już ledwo sapie, już ledwo zipie,
A jeszcze palacz węgiel w nią sypie.
Wagony do niej podoczepiali
Wielkie i ciężkie, z żelaza, stali,
I pełno ludzi w każdym wagonie,
A w jednym krowy, a w drugim konie,
A w trzecim siedzą same grubasy,
Siedzą i jedzą tłuste kiełbasy,
A czwarty wagon pełen bananów,
A w piątym stoi sześć fortepianów,
W szóstym armata ‒ o! jaka wielka!
Pod każdym kołem żelazna belka!

Ładnie to wygląda :)
Ładnie to wygląda :)

PŁYWANIE

Czas: 14:01, 28% całości, dystans: 30,8 km

„Jeszcze nigdy tak dużo nie pływałem” – napisałem miesiąc temu. No i długo to zdanie aktualnym nie pozostało. Bo, mimo opuszczenia jednego treningu (jego historia tutaj: KLIKU-KLIKU), znów wyszedł rekord. Jeśli chodzi o same treningi, to w grudniu stały się dwie rzeczy. Po pierwsze, jako tako ogarnąłem pływanie delfinem („jako tako” jest tu kluczowe), a to efekt grudniowego katowania tego stylu na grupowych treningach z NeON Team na WUM-ie. To była ciężka praca siłowa.

Druga rzecz wydarzyła się na treningach, które robię sam zgodnie z rozpiską od Olgi. Doszedłem w nich bowiem do dystansu 3 km! Wiąże się to też oczywiście z wydłużeniem czasu trwania samego treningu, 1:15 w wodzie nie robi już na mnie wrażenia. A w styczniu będzie jeszcze dłużej. Dwa razy wykonywałem zadania 40 x 50 m kraulem, ale zawsze były one zróżnicowane. Np. jedna dziesiątka z pilnowaniem idealnej techniki, druga z ósemką i gumą, trzecia znów z techniką, a czwarta w łapkach. Takie 4 x 10 x 50 m dużo szybciej mija niż zwykłe 40 x 50 m, w wodzie musi się coś dziać!

ROWER

Czas: 18:03, 36% całości, dystans: brak (wszystko na trenażerze + tor kolarski)

Ze względu na odpuszczony jeden trening (problemów żołądkowych przeskoczyć się po prostu nie da) spędziłem na trenażerze mniej czasu niż miesiąc wcześniej. Jeden trenażer zaś zamieniłem na wizytę na torze kolarskim w Pruszkowie, co przełożyło się oczywiście na krótsze pedałowanie (a jak było, opiszę za parę tygodni na blogu).

Fajnie było :)
Fajnie było :)

W grudniu doszedłem do dwóch godzin za jednym posiedzeniem, takich treningów były trzy. Reszta trwała po półtorej godziny. Mięśniowo jest spoko, ale dupsko odczuwa ten czas, bo nigdy wcześniej tak długo w miejscu nie kręciłem. Nadal zdecydowana większość to praca w tlenie, a do tego mocne, krótkie (30-sekundowe) odcinki oraz dłuższe (4‒10-minutowe) na siłę z niską kadencją. Świetnie sprawdza się pomiar mocy, bo wyraźnie widać poprawę jakości tych treningów, waty są po prostu coraz wyższe, podoba mi się to! Dwugodzinne kręcenie na 200 watach to nadal tlen.

Skończyłem Westworld, obejrzałem też Belfra, oba seriale polecam trajlończykom i kolarzom.

Trochę tego kręcenia z Pimpusiem mamy...
Trochę tego kręcenia z Pimpusiem mamy…

BIEGANIE

Czas: 11:26, 23% całości, dystans: 127 km

Prawie dwa razy więcej biegania niż miesiąc temu! No ale nic dziwnego, przecież zaczynałem praktycznie od zera. W grudniu biegałem trzy razy w tygodniu, a każdy trening miał od 8 do 17 km. W bieganiu nadal dominuje bieg ciągły w pierwszym zakresie, pojawiły się też pierwsze przebieżki. BC1 biegam teraz nie szybciej niż 5:00‒5:10 min/km, a tętno przy takim tempie dochodzi do 150 bpm. To właśnie w bieganiu są te belki, o których pisał Tuwim w Lokomotywie.

W szóstym armata ‒ o! jaka wielka!
Pod każdym kołem żelazna belka!

Och, jak chciałbym szybko biegać! Jaki piorun mnie prosto z nieba trafia, gdy obserwuję Belusia i Dżołejka, którzy cisną progowe po 3:45. Ależ mi się nogi rwą do zapieprzania. Ale Olga ustawia te belki, a ja posłusznie trzymam się planu. Zdecydowana większość treningów wykonana jest dokładnie według rozpiski, czasem tylko urwę kilka dodatkowych kilometrów, jak w Boże Narodzenie, gdy dałem się porwać pałuckim jeziorom i Najlepszemu Towarzystwu.

Bieganie, bieganie, pĄpkinsowanie to jest to!:)
Bieganie, bieganiem, pĄpkinsowanie to jest to!:)

TRENING UZUPEŁNIAJĄCY

Czas: 6:10, 12% całości

Dwa‒trzy treningi po 30‒40 min każdy, tak obecnie wygląda praca nad siłą. Polubiłem „nagórkowy” model (do poczytania np. tutaj: KLIKU-KLIKU) treningu uzupełniającego. Osiem ćwiczeń, 30 sekund pracy i 30 sekund odpoczynku. Potem dwie minuty przerwy i kolejna z serii, których wykonuję trzy lub cztery.

Najwięcej czasu poświęcam core’owi (najróżniejsze deski i brzuszki), ale swoje w kość dostają też pośladki, nogi i ramiona. Treningi różnicuję zależnie od obecnego zmęczenia danej partii mięśni, działa to fajnie, a najważniejsze jest, że robię to regularnie.

W wakacje, gdy doznałem kontuzji, chciałem więcej podciągać się na drążku. Zamarzyło mi się dojść do 20 podciągnięć, ale po dwóch miesiącach regularnych treningów moja maksymalna liczba powtórzeń ani drgnęła, był więc foch na drążek. Kto wie, może do niego w styczniu wrócę? Na razie spoglądamy na siebie spode łba.

Cały czas pracuję też nad regeneracją. W grudniu miałem trzy dni wolne od treningu, ale najważniejsza dla mnie jest poprawa jakości snu. Pierwszy raz od roku udało mi się w grudniu przespać całą noc bez przerwy. Na razie jedną, ale od czegoś trzeba zacząć.

KOSZTY

1695 zł na sport w grudniu.

429 zł na wpisowe – Szczawnica i Sieraków;
664 zł treningi – pływanie, plan od Olgi i karta Multisport
342 zł – wyjazd w góry na weekend biegowo-towarzyski
180 zł – wkładki do butów
80 zł – rollery

Dużo, jak zwykle. W listopadzie było 1843 zł, w tym 393 zł za TrainingPeaks i 685 zł na wpisowe (ZUK i 5150) – ale płacenie za wpisowe się kiedyś skończy. Ale wtedy zacznie się płacenie za noclegi, dojazdy itd. Nie ma lekko, a przecież ja i tak mam fajnie, bo regularnie pomagają mi FizmedNatural Born Runners, New Balance, Newline i Swimshop

Newline :)
Newline :)

GOŁE CYCKI NA ZUK-U

Jak już mówimy o kasie, to poświęć jeszcze pięć minut. W marcu pobiegnę w Zimowym Ultramaratonie Karkonoskim im. Tomka Kowalskiego. Ze względu na brak możliwości przygotowania się do walki o czołówkę, postanowiłem pokonać ten bieg spokojniej, a przy okazji pomóc innym. ZUK-a pobiegnę dla Amnesty International Polska, organizacji pomagającej tym, którzy wsparcia innych najbardziej potrzebują, nie tylko w Polsce, lecz także na całym świecie.

Jako że bycie współojcem założycielem Smashing pĄpkins zobowiązuje, to na mecie ZUK-a będę robił pĄpki. Otóż za każde 50 zł zebrane na tej zbiórce (KLIKU-KLIKU) zrobię jedną pĄpkę na mecie ZUK-a. Po 53 km po górach, w śniegu być może po sam pas, zamierzam pĄpować! Jeśli przekroczymy w zbiórce kwotę 3333 zł, to obiecuję – bez względu na warunki pogodowe – pĄpki na mecie robić będę z gołą klatą!

21 KOMENTARZY

  1. Pułap 12 godzin pracy treningowej tygodniowo to …. kosmos! (dla mnie)
    A gdyby jeszcze doliczyć dojazdy, powroty, jakieś schłodzenia i generalnie całe okołotreningowe rytuały (choćby zgrywanie gpx’ów, etc etc) to z pewnością wychodzi dobrych kilka godzin więcej.

    swoją drogą, chciałbym kiedyś przeczytać u Ciebie jak taką podaż treningów wplatasz w życie codzienne. w sensie fajnie byłoby prześledzić twój tygodniowy rozkład jazdy. to było mega ciekawe :)
    nieustannie szacun!

    • Dzięki za dobre słowo:) Co do życia codziennego, to wg mnie kluczem do sukcesu jest organizacja czasu, przygotowuję wpis o tym. Można sobie poradzić, wychodzę z kumplami na piwo, mam czas na książkę i posiedzenie przy stole czy na sofie z bliskimi. Można! :)

  2. Czapka z glowy kolego! A dzieci i zona? Posiadasz takowe? Ja trenuje drugi rok i tylko 2tygodnie udalo mi sie zrobic wiecej jak 12h tygodniowo. Zona po dwoch z rzędu wieczorach spędzonych samotnie tak marudzi ze potem musze sie poddawac…

    • Laszlo, wszystko to kwestia organizacji czasu. Dziś przed pracą zrobiłem 2h roweru, po pracy mam tylko 40′ treningu siłowego, więc właściwie wieczór wolny, można go poświęcić bliskim. Takie zaangażowanie w sport wymaga doskonałej organizacji czasu, wyrozumiałości bliskich osób (łatwiej jest jeśli druga osoba też ma pasję) i… zdrowego podejścia.

      Zgodnie z zasadą MKona, jak się ma dzieci do 10 roku życia, nie startuje się w IM, mi się ta zasada podoba i jak się dzieci pojawią, to będę naku…wiał krótkie dystanse tylko :)

      • O, zasady nie znałem – ale tak jak patrzę, bardzo sensowna. Czyli dla mnie jeszcze 4 lata „spokoju”. Póki co u mnie przy dzieciach wychodzi 8-10 h tygodniowo – z czego część to kombinacje typu „odwożę syna na trening i idę biegać”.

  3. haha! Wiem ze organizacja jest kluczem. Sam wstaje codziennie przed 5.30 zeby wlasnie rano zrobic trening. Nie słyszałem o tej zasadzie MKona ale musz sie zgodzić. Startuje tylko olimpijki 1/4 i teraz w tym toku debiut na 1/2. Najtrudniej mam jednak z przekonaniem zony do mojego hobby. Jest ciezko, ale kto powiedzial ze bedzie łatwo. Wiem jednak jakie to wyzwanie trenować 6-8h tygodniowo (sam tak robie) wiec mega szacun za ten caly grudzień. Jestes Kozak.

    • Grudzień to dopiero rozgrzewka, mamy dojść do 15h tygodniowo, będzie się działo.. Co do przekonania drugiej osoby, to nie sposób coś doradzić. Każdy człowiek jest inny, ale jedno Ci powiem: sport nie jest wart poświęcania Życia dla niego. W priorytetach powinien stać niżej niż Bliscy :)

    • W moim przypadku w przekonaniu najblizszych najwieksza role odegral plan ktory pojawia sie na poczatku tygodnia i obejmuje kolejny tydzien/poltora przewidzianych zajec i zajetego czasu. To powoduje ze wszyscy wiedza czego sie spodziewac a jesli sa jakies inne plany to jest rozmowa i ustalanie co i jak da sie przesunac. Wczesniej faktycznie bylo tak ze wymyslalem sobie troche z dnia na dzien co bede robil i pozniej bylo niezadowolenie albo moje ze nie zrobie albo drugiej strony ze nie mozna zrobic czegos innego. W uporzadkowaniu planu mi pomaga trener z ktorym wspolpracuje od poczaktu przygotowan do najblizszego sezonu, i efekt jest taki ze w zeszlym roku myslalem ze 10h tygodniowo to maks ktory wyciagne, a teraz juz mialem tygodnie 10-11h i jeszcze dzien wolny w kazdym z tygoni i czas dla innych.

      • Świetne podejście wg mnie. Jest jasny plan i można go negocjować. Tak to powinno chyba wyglądać. Wydaje mi się, że najgorsze rozwiązanie to chaos i brak elastyczności.

  4. Witam:) Organizacja czasu to klucz i wytrych…Ale ja w innej kwestii, że tak powiem bardziej przyziemnej…Wkładki da butów za 180 zł. Robiłeś indywidualne na zamówienie czy kupiłeś gotowe? Jakieś przemyślenia w tym temacie, porady, sugestie? Ja robiłem dwa razy indywidualne: w Krakowie (rewelacja). Po zajechaniu ich skusiłem się na wkładki w Rzeszowie, robione inną metodą (porażka totalna, poprawiane kilka razy nie zdają egzaminu, 250 zł w plecy). Mam problemy ze stopami (płaskostopie poprzeczne, pronacja) i indywidualne wkładki są dobre pod warunkiem że są dobre. Ciekawy jestem Twoich doświadczeń w tym temacie. Pozdrawiam. Marcin z Rzeszowa
    PS. Zrzut z Endo robi wrażenie!

    • O, jeden z moich ulubionych czytelników, Marcin z Rzeszowa!:)

      Jeśli chodzi o wkładki, to za krótko je mam, bym mógł ocenić, więc nie chcę wydawać sądów.. Ja mam dużą pronację, to są wkładki „termiczne”, czy jak się to tam nazywa, które formują się zależnie od stopy same. I faktycznie, po kilku tygodniach czuję, że się ułożyły już trochę. Za 180 je kupiłem po dużym rabacie, normalnie kosztują chyba z 250 albo coś takiego.

      Mi w rezonansie wyszedł płyn wzdłuż ścięgna albo czegoś innego idącego od dużego palca, który powoduje problem z Achillesem (czasem boli). Pływ ów ponoć bierze się z napięć spowodowany krzywą pracą stopy, co mają uratować wkładki. Pierwsze kilometry w nich były dla mnie wręcz bolesne, ale z czasem się przyzwyczaiłem, wkładki dopasowały i już 17 km w nich zaliczyłem, bez bólu.

  5. O, dzięki:)
    Moja pronacja powoduje nawracające problemy z rozcięgnem podeszwowym, a ostatnio obciążenia przenoszą się na staw skokowy. Mój fizjo i lekarka – mistrzyni od sportowego usg zgodnie orzekli, że mam stopy idealnie nieprzystosowane do biegania:( Ale cóż, nie sztuka biegać, jak się ma wszystko idealne. Dlatego od dłuższego czasu kombinuję z wkładkami, choć zdania są podzielone. Mój fizjoterapeuta (wspólny z BO) twierdzi, że w wielu przypadkach wkładki zaburzając biomechanikę potrafią wyrządzić więcej szkody niż pożytku. Choć w krakowskich trenowało mi się świetnie. Jakiej firmy są Twoje wkładki? Termicznie formował je specjalista po badaniu stóp, czy formują się same?

  6. Dzięki. Przyglądnę się im skoro mówisz że dają radę. Na razie odliczam dni…czwartek i piątek w robocie a potem…tydzień w Tatrach?

  7. Poczekaj na pływanie 3500+ na jednym treningu. Przy 3800 to już robi się nudno ;) i jeszcze parę godzin po widać odciski od okularków :D

    Pieniędzy na sport nie wolno liczyć, nie wolno sumować. Wychodzą straszne rzeczy!!! ;)

Skomentuj Krasus Anuluj odpowiedź

Please enter your comment!
Please enter your name here