Styczeń był wyjątkowym miesiącem trenowania, bo obejmował urlop. Tydzień na Teneryfie nie oznaczał oczywiście siedmiu dni leżenia plackiem na plaży, bo to nie w moim stylu. To były wakacje idealne, bo łączące obijanie się z książką w dłoni i niekończącym się podziwianiem Los Gigantes, dużo hiszpańskiego wina i sporo zróżnicowanych aktywności. Odpocząłem w tym czasie od pływania i roweru, ale za to pochodziłem po górach i prawdopodobnie ustanowiłem swój nowy rekord wysokości – 3718 m n.p.m.! Na początku miesiąca był też kilkudniowy wypad w Karkonosze w ramach NBR Camp, ale tam zabrałem rower, a i basen udało się odwiedzić.
Przez sporo aktywności górskich był to miesiąc rekordowy pod względem czasu spędzonego na treningach, wszak dynamiczny trekking „na lekko” to przecież też solidny trening, bo podejście na szczyt wulkanu Pico del Teide ostro daje w nogi i poślady. Okazja do opisania wakacji jeszcze będzie, skupmy się na styczniowym trenowaniu. Endo mówi, że w ubiegłym miesiącu na sport poświęciłem 63 h 55 min 44 s. Prawie 64 godziny, grubo! Bez chodzenia po górach było to 55 godzin, to także zacny wynik.
Z 45 treningów rozpisanych przez Olgę wykonałem 44 – jedno bieganie na Teneryfie się nie udało, ale w jego miejsce był trekking niesamowitym wąwozem Masca. Raz pobiegałem dodatkowo poza planem – była niedziela, świeciło słońce, było najlepsze towarzystwo i po prostu nie sposób było nie potruchtać. Był to najfajniejszy trening w styczniu:)

Miesiąc trzeci, styczeń 2017 r.
Liczba odbytych treningów: 44/45, wykonanie 98%
Łączny czas treningu: 63:56. Pływanie 11:34, rower 19:54, bieganie 19:35, treningi siłowe/uzupełniające 3:55, trekking 8:57.
W siódmym dębowe stoły i szafy
W ósmym słoń, niedźwiedź i dwie żyrafy,
W dziewiątym – same tuczone świnie,
W dziesiątym – kufry, paki i skrzynie.
A tych wagonów jest ze czterdzieści,
Sam nie wiem, co się w nich jeszcze mieści.
PŁYWANIE
Czas: 11:34, 18% całości, dystans: 26,4 km
Tygodniowy rozbrat z basenem sprawił, że tym razem nie pobiłem rekordów objętości treningu pływackiego. Poza urlopem w każdym tygodniu pływałem trzy razy. Na indywidualnych treningach robię już po trzy kilometry, na grupowym pływaniu z NeON Team często ostatni wychodzę z wody, ale nie dlatego, że pływam najwięcej, lecz ze względu na to, że… pływam najwolniej. Nie wiem, nie rozumiem, nie ogarniam tego sportu. Nawet jak mi się raz dobrze popływa, to potem znów jest wielka czarna dupa. Jest jednak jeden pozytyw: nie pływam szybciej, ale mam wrażenie, że robię to ekonomiczniej. To w sumie ważne w trajlonie, bo przecież po przepłynięciu 3800 m trzeba będzie przejechać 180 km, a na końcu przebiec maraton.
Ostatni miesiąc to sporo pływania w łapach. W moim wypadku oznacza to poprawę techniki (nie wiem jak to możliwe, ale w łapach dużo poprawniej wkładam rękę do wody) no i to też solidny trening siły. Trochę mnie przez to pobolewają ramiona, były tygodnie, że z prawym było słabo (problem ze spaniem na boku itd.), ale położyłem większy nacisk na rolowanie grzbietu i ramion i jest teraz lepiej.
ROWER
Czas: 19:54, 31% całości, dystans: brak (wszystko na trenażerze)
Mimo tygodniowej przerwy od kolarstwa, spędziłem w styczniu na rowerze prawie 20 godzin. Tak, to wartość, z której jestem dumny. Treningi są coraz dłuższe (dobiłem już do 2:30) oraz cięższe. Oprócz 30-sekundówek i minutówek pojawiły się treningi w strefie „tempo” (cztery 10–15-minutowe odcinki) na mocy około 240 W. Bardzo zadowolony jestem z rosnącej mocy na treningach typu 10 x 1’/1’. Ostatnio minutówki robiłem już powyżej 400 W, zdecydowanie jest coraz lepiej.

Nic więc dziwnego, że jaram się tym rowerem najbardziej ze wszystkiego. Ja dotąd trenowałem „na oko”, niewiele i z przeciętną regularnością. Teraz pracuję jak szwajcarski zegarek! Trenażer nic a nic mi się nie nudzi. Oglądam filmy albo czytam na Kundelku książki, czas płynie, a kałuża potu pod Celiną rośnie. Nie mogę doczekać się wiosny i pierwszych startów. Coś czuję, że będzie petarda!
Jaranie jaraniem, ale bywa i ciężko. Nie chodzi o mięśnie, one sobie radzą. Nie chodzi o wydolność, z nią nie mam kłopotu. Ale czasem po prostu głowa mi próbuje siadać. Bywa tak, że toczę epicką batalię z samym sobą (do poczytania: KLIKU-KLIKU), bywa tak, ze niczym sześciolatek z płaczem i głośnym (sąsiedzi słyszą?) „pieprzę to” schodzę z trenażera. A potem wracam i robię swoje.
Największym problemem nadal jest dupsko. Ponaddwugodzinny trening to już mocno odczuwalna sprawa. Zastanawiam się nad zakupem jakichś turbowypasionych spodenek, komfort czterech liter jest przecież bardzo ważny. Macie jakieś doświadczenia? Jakie spodenki są najlepsze dla tyłka?
BIEGANIE
Czas: 19:36, 31% całości, dystans: 197,28 km
Dużo tego biegania, ale to efekt NBR Campu, wycieczka do Chatki Górzystów to ledwie 19 km, ale zajęło nam to ponad 3,5 godziny, nic więc dziwnego, że łączny czas spędzony na bieganiu wygląda tak imponująco. Zadowolony jestem za to z kilometrażu, prawie 200 km to oczywiście nadal skromnie w zestawieniu z niektórymi szaleńcami, ale Olga spokojnie dozuje mi objętości, co bardzo mi się podoba.

Podczas wybiegań zbliżam się do 20 km, podejrzewam, że już w lutym granica ta zostanie przekroczona. Nadal zdecydowana większość kilometrów to pierwszy zakres, ale pojawiły się już zabawa biegowa i lekki BNP. Wchodzimy na poziom czterech treningów tygodniowo.
Najważniejsze jednak jest, że biegam coraz szybciej! Jeszcze dwa miesiące temu tętno 135 uderzeń na minutę oznaczało tempo 5:25. Dziś jest to 5:05–5:10, a 4:50 to nadal pierwszy zakres. Cierpliwość, wytrwałość i regularność – oto zestaw kluczy do sukcesu :)
TRENING UZUPEŁNIAJĄCY/SIŁOWY
Czas: 3:55, 6% całości
Ze względu na większą liczbę treningów biegowych spadła liczba treningów siłowych. Obecnie robię po dwa tygodniowo, każdy trwa 40 min. Cały czas najwięcej pracuję nad core, ale cisnę też różniaste przysiady, wykroki i inne ćwiczenia na nogi oraz pośladki. Nadal ze wstydem omijam wzrokiem drążek. Miesiąc temu napisałem „Kto wie, może do niego w styczniu wrócę? Na razie spoglądamy na siebie spode łba” – nic się tutaj nie zmieniło. Treningi siłowe robię w domu – z ciężarem własnego ciała lub kettlem. Szkoda mi po prostu czasu na wizytę na siłowni.
No i regeneracja – to oczywiście klucz! W styczniu miałem trzy dni bez żadnego treningu, staram się dużo rolować i rozciągać (rolowanie pleców pomogło mi na ciągnięcie w udzie i pośladku!), a na wakacjach dużo leżałem z nogami w górze i książką. O właśnie, dawno tyle nie czytałem co teraz, świetna sprawa. No i regularnie łokciuję się w Fizmedzie. Zapobieganie kontuzjom jest zdecydowanie lepsze od ich leczenia!
KOSZTY
1745 zł na sport w styczniu
1000 zł – zaliczka na trimajówkę z Trinergy;
631 zł – treningi: pływanie z NeON Team, plan treningowy od Olgi Trinergy i karta Multisport;
114 zł – żarełko i baterie do czujników/pulsometrów.
Wydawało mi się, że w styczniu wydałem na sport niewiele. Zapomniałem tylko, że zapisałem się na majówkę z Trinergy (tydzień napiżdżania treningów w Szklarskiej – będzie się działo!) i musiałem tysiaka wpłacić jako zaliczkę. Może w lutym uda się wydać mniej?
I co dalej?
Luty zapowiada się mocno, bo poza weekendowym wypadem do Barcelony na półmaraton (pobiegnę treningowo) nie planuję żadnych ekscesów. Ciężka i systematyczna praca! Przepracowany solidnie ostatni pełny tydzień stycznia to było 14 h 40 min treningów – pewnie w lutym będzie podobnie.
PS cały czas zbieram pieniądze dla Amnesty International Polska. Jeśli uważasz, że ten wpis był fajny, KLIKNIJ TUTAJ i dorzuć parę złociszy. A wcześniejsze odcinki raportów z przygotowań do Roth znajdziesz tu: LISTOPAD, GRUDZIEŃ.
Ładny powrót:)) Pachnie forma w sezonie:))) Rower może być faktycznie petarda! O bieganie w Twoim przypadku to się raczej nie obawiam. Pływanie … Fakt, to magiczna dziedzina:)))
Ja tego nie kumam, magia jakaś, kurde mać. Szkoda, że dla mnie niedostępna… ;P
Kurde żeby 20 godziny trenażera miesięcznie to było dużo? Ja zrobiłem 41,5 w styczniu a dopiero się rozkręcam -) Napisz jakie masz ftp, w/kg czy strefy mocy dało by to lepszy pogląd na to co robisz.
No wiesz, dla mnie – kosmos te 20h, szczególnie w trzy tygodnie (jeden to wakacje). Ale wiadomix, zawsze są tacy co zrobią więcej;)
Co do parametrów. Przy 73-74 kg miałem na teście FTP 260W w grudniu. Tlen teraz kręcę do 210W, 1-minutówki na ponad 400W, a dziś miałem 20-sek do 620W doszedłem.
…co do spodenek rowerowych, dopóki kombinowałem z wypasionymi poduchami, było fatalnie, odkąd kręcę w spodenkach startowych z cienką wkładką, bez problemu wytrzymuję 2,5 h, spróbuj, może zadziała:)
Hmmm, to brzmi jak herezja, ale kto wie, czasem takie drastyczne pomysły się sprawdzają!
mam to samo odczucie – startowe Z3rod i jak by lepiej niż z grubą pieluchą
Kurczaki, to naprawdę brzmi ciekawie. Muszę sprawdzić!:)
Hej! Mam ogromne prosbe – opiszesz troszke wiecej o wejsciu ne Teide?¿
Cześć Karolina. Obiecuję! Będzie jeszcze w lutym post o Teneryfie i będzie o Teide na pewno :)