Na temat błędów popełnianych przez biegaczy napisano już co najmniej 387 postów na forach, 217 wpisów na blogach i 91 artykułów w prasie drukowanej. Źle jedzą, za mało piją (wody), za dużo piją (czegoś innego), za szybko biegają, nie dbają o regenerację, nie rolują się, nie robią porządnej rozgrzewki, nie ćwiczą core, brakuje im pokory i cierpliwości i można by tak jeszcze wymieniać.

Ale to wszystko ich własne błędy, które co najwyżej szkodzą im samym. Kij im w oko, najwyżej nie zrobią dobrych życiówek albo złapią głupią kontuzję.

Dużo groźniejsze od błędów, są moim zdaniem grzechy. Te bowiem szkodą osobom trzecim: współstartującym, organizatorom, wolontariuszom, czy wręcz (choć zabrzmi to górnolotnie) całej ludzkości. Zabawmy się więc w siedem grzechów głównych biegaczy.

1) Roszczeniowość

„Ja. JA. JAAAAA. Chcę!”
„Płacę, wymagam.”
„JA CHCĘ!”.
„JA!”

I nieważne, że wymagam czegoś kompletnie innego niż to, za co płacę. I nieważne, że regulamin wyraźnie mówi o tym, że na punkcie odżywczym jest tylko woda. Ja chcę żelu energetycznego i to w ulubionym smaku.

„JA CHCĘ!”

2) Czepialstwo

Mówi się, że „jeszcze się taki nie narodził, co by wszystkim dogodził”, obserwacja światka biegowego jest tego najlepszym dowodem. Jedni chcą jak najbardziej wypasionych pakietów startowych, dla innych zaś – im skromniej tym lepiej. Kowalski nienawidzi koszulek bawełnianych, a Nowak technicznych. I weź tu, organizatorze, bądź mądry.

Krytyce poddawane jest wszystko, od trasy, poprzez pakiety startowe, medale czy punkty odżywcze. Owszem, czasami organizatorom należy się nagana, jednak faktem jest, że na każdej, ale to każdej imprezie, znajdzie się grono narzekaczy, którzy czepiają się wszystkiego. Chyba dla zasady. Oczywiście, że są rzeczy, które organizator powinien zapewnić jak toalety czy woda. Jest też wolność słowa i wygłaszania opinii, np. „Nie podoba mi się medal”, ale już wielkie żale o to, jak ów medal wygląda, są lekko żenujące.

3) Nieczytanie regulaminów i niestosowanie się do zasad

Każde zawody mają swój regulamin, a w nim m.in. informację o tym, kiedy można odebrać pakiet startowy, jakie są zasady przepisywania pakietów, za co dostać można karę lub dyskwalifikację itd.

A gdy przychodzi co do czego to 23 na 107 zawodników chce zrobić coś wbrew regulaminowi. Odebrać pakiet za inną osobę bez potrzebnych dokumentów, odebrać pakiet poza godzinami pracy biura zawodów, sprzedać/kupić pakiet choć jest to zabronione i tak dalej. I ludzie mają pretensje gdy organizator mówi, że się nie da, bo takie są zasady.

Podejście „Ale ja tylko…” jest szczytem głupoty. Wyobraźcie sobie imprezę na 10 tys. ludzi i każdy z uczestników przychodzi do organizatora i mówi „Ja tylko…”.

Jasne, czasami org idzie na rękę i nagnie swoje zasady, ale nie można tego wymagać w każdej możliwej sytuacji.

Podziwiam organizatorów Łemkowyna Ultra Trail, którzy od lat trzymają się zasady nieprzepisywania pakietów startowych i cierpliwie wszystkim tłumaczą co i jak. Wielu biegaczy zapomina o tym, że bieg to impreza, której zasady ustala organizator i jeśli owe zasady się komuś nie podobają, to może się po prostu nie zapisywać.

Bardzo wkurza mnie niestosowanie się do stref startowych. Stawanie na starcie w pierwszym rzędzie tylko po to, by mieć ładne zdjęcie czy lokowanie się w dużo szybszych strefach startowych jest nagminne. Zdarza się na średnich i małych imprezach (na tych dużych często są wolontariusze i różne kolory numerów startowych) i naprawdę utrudnia życie innym. Nie rozumiem takiego zachowania – ktoś sądzi, że będzie szybciej biegł jeśli zagrodzi drogę lepszym biegaczom? Popchną go? Dmuchną?

4) Bieg na nieswoim pakiecie startowym

Praktycznie w każdym sezonie wypływa aferka, bo ktoś pobiegł za kogoś i jeszcze odebrał komuś prawo do stanięcia na podium. Zwykle chodzi o faceta, który biegnie za dziewczynę. I pół biedy, gdy po biegu się zwija i jedzie do domu, ale bywają przypadki, kiedy zamiast Kasi biegnie Marek, a potem Kasia odbiera pucharek i nagrodę. Oj, słabizna!

„Niech pierwszy rzuci kamieniem…”? Oj, nie rzucę. W 2012 r. pobiegłem Biegnij Warszawo na pakiecie koleżanki. Na podium byłem za wolny, ale i tak od razu uznałem, że było to beznadziejne i więcej głupoty nie powtórzyłem.

Tu nie chodzi tylko o bycie fair, ale i bezpieczeństwo. W razie nieszczęścia, po numerze startowym można próbować identyfikować człowieka, dotrzeć do jego bliskich itd. Pamiętajcie o tym.

5) Bieg bez pakietu startowego

To jest wręcz plaga i ogromnie boleję, ale robi tak masa moich znajomych. Człowiek bez numeru biegnie zwykle jako prywatny zając chcąc pomóc innej osobie w osiągnięciu celu. Przeciwnicy takiego postępowania zarzucają nielegalnym uczestnikom zawodów, że ci korzystają z punktów odżywczych, biorą medal i tak dalej. Ale nawet jeśli ktoś niczego nie bierze, to i tak korzysta z niemierzalnych przywilejów w postaci biegu po oznaczonej, zamkniętej trasie, a gdyby zdarzył mu się wypadek, to zapewne ratownicy udzieliliby mu pomocy.

Nie lubię tego, nie podoba mi się. Sam zającowałem kilka razy, ale zawsze z legalnym (moim!) numerem startowym. Gdy w Gdańsku z Ravem przebiegłem tylko drugą połowę maratonu, po prostu pobiegłem bez czipa, a na mecie (spisywano ręcznie zawodników) poinformowałem wolontariusza, by mnie nie wpisywał, bo nie biegłem całej trasy.

Zupełnie inna bajka to ludzie, którym nie udało się kupić pakietu startowego lub nie chcieli za niego płacić, a stają na linii startu i biegną „dla siebie”, łącznie z odbiorem medalu na mecie. Tu wręcz brak mi słów, by skomentować takie zachowanie. Osoby takie podrabiają numer startowy, biorą numer z innych lub ubiegłorocznych zawodów, kombinują jak mogą, ostatnio taka historia przytrafiła na warszawskim Biegu Niepodległości: kliku-kliku.

6) Śmiecenie

A fuj, fuj, fuj! Jasna sprawa, że jak na biegu ulicznym jest punkt odżywczy, to w niedalekim promieniu od niego rzucanie opakowań od żeli czy kubków jest OK. Poszukiwania śmietnika podczas półmaratonu mogłyby się źle skończyć. Ale nie umiem zrozumieć ludzi, którzy śmiecą podczas biegów ultra. No kurde, żele dźwigać baranie możesz, ale już opakowanie po nich tak ciąży, że trzeba je wyrzucić? Przecież to nie jest jakiś wielki patos: mamy jedną planetę, jesteśmy dominującym gatunkiem i chyba warto o nią dbać, co?

7) Chamstwo

Na jednej z imprez trajlonowych, za wolontariuszy robią także osoby z upośledzeniem. Godne naśladowania podejście organizatorów odbija się różnym przyjęciem wśród zawodników. Podczas wstawania rowerów do strefy startowej zamieniłem kilka słów z jednym z wolontariuszy, zdenerwował się, bo flamaster nie chciał mu pisać.

– Spokojnie, mamy czas, niech się pan nie denerwuje. – bo cóż innego miałem powiedzieć, przecież świat się nie walił.
– Ależ Pan miły.
– A to nie jest normalne?
– Niestety nie, dopiero co jeden z zawodników wyzwał nas za to, że za wolno wpuszczamy do strefy.

Ręce mi opadły, naprawdę.

Zresztą, chamstwo wychodzi w wielu sytuacjach. Niektórzy zachowują się jak szabrownicy na wojnie. Pamiętam któreś Biegnij Warszawo i widok ludzi ze zgrzewkami napoju izotonicznego. Serio? Zabrałeś napoje warte 12 zł i taki jesteś z siebie dumny?

PODZIEL SIĘ
Poprzedni artykułTen z bylejakością i hejterami
Następny artykułTen, w którym doba (co do zasady) zawsze ma 24 godziny
Krasus – biegacz, napieracz, triathlonista i pĄpkins pełną gębą. Jego filozofia uprawiania sportu łączy ciężką pracę i ciągłe dążenie do bycia lepszym z dobrą zabawą, bo przecież w życiu chodzi o to, by było fajnie. Zrobił swoje jeśli chodzi o uklepywanie asfaltu i teraz realizuje się w terenie. W lesie, z mapą czy w górach czuje się jak ryba w wodzie!

7 KOMENTARZY

  1. Z mojej strony dodam jeszcze:
    8) Niespodziewane PIT-SOPY :-)
    Nagłe zatrzymanie czy wyraźne zwolnienie , bez wyraźnego powodu, na środku trasy wśród tłumu biegnących. ….bo bucik się rozwiązał, bo muszę chwilkę odsapnąć, bo trzeba focię strzelić, bo cokolwiek …… I jeszcze pretensje że się zwróci kulturalnie uwagę że od tego jest „pobocze”.

  2. Dodam jeszcze sytuację z mojej praktyki: bieganie parami. Najczęściej dotyczy to z pewnością kobiet ;) Takie przyjaciółki nierozłączki – na starcie ustawiły się nie dość że kilka stref czasowych do przodu, to biegły sobie obok siebie swoim tempem nie zważając na zawodników, którzy mieli ambicję uzyskać jakiś zamierzony wynik na mecie. Na starcie nigdy za dużo miejsca, a wyprzedzić taką parkę znacznie ciężej.

  3. Wystartowałem kiedyś bez numerka startowego i powiem szczerze, że wcale nie czuję się z tym głupio, bo wg mnie ewidentnie nawalił organizator. Sytuacja wyglądała tak, że start miałem opłacony i po pakiet udałem się w rozsądnym czasie przed biegiem. Jednak z jakichś niezrozumiałych dla mnie powodów stanowisko z moim numer miało przyporządkowanym ok. 1500 uczestników gdzie reszta miała po ok. 400. Efekt był taki że moja kolejka była wciąż długaśna, gdy pozostałe zakończyły już pracę. Osoby obsługujące pozostałe stanowiska po zakończeniu pracy twierdziły, że nie mogą pomóc swoim koleżankom/kolegom z jedyną kolejką. Tuż przed startem biegacze z większym „parciem” na chama wciskały się w przód kolejki. Po usłyszeniu sygnału startu masa ludzi wciąż czekała na odbiór pakietu. Część, w tym ja, pobiegli w kierunku startu, odpuszczając pakiet, część widziałem odpuściła bieg.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here