Mam taki ambitny pomysł, by w ostatnim tygodniu przed maratonem każdego dnia publikować niedługi post na blogu. Każdy z tych wpisów ma opisywać jeden z elementów przygotowań. Na początek odpowiedź na pytanie: dlaczego wybrałeś, Krasusie, start w Walencji?
Nie pamiętam, kiedy narodził się pomysł powrotu na trasę ulicznego maratonu. Trochę zmotywowali mnie pĄpkinsi – Rav i Radek Flis zepchnęli mnie na piąte miejsce w maratońskiej klasyfikacji pĄchwały, co pobudziło moją ambicję. No i w ogóle jakoś tak stęskniłem się za maratonem, od poprzedniego minęło już ponad 4,5 roku (relacja do przeczytania: KLIKU-KLIKU).
A dlaczego Walencja? Bo wg mnie dla triathlonisty początek grudnia jest dobrym terminem na maraton. Z tri-sezonu wyszedłem z dobrą wydolnością organizmu i niezłą znajomością tempa maratońskiego, które jest zbliżone do tego z biegowej części połówki IM. Wykoncypowałem sobie, że wystarczy odstawić rower, wdrożyć solidne bieganie i już.
Sama Walencja wpadła trochę jakby przypadkiem. Kilka osób ją chwaliło, m.in. najszybszy barista w Poznaniu czyli Dżołik, przegadałem temat z Olgą i… zapisałem się. Moim zdaniem największe zalety tego rozwiązania to:
HISZPANIA ZAWSZE SPOKO
Każda okazja, by spędzić w tym kraju kilka dni, jest dobra. Każda. Tu nie potrzeba argumentów. Całym sercem kocham Barcelonę, uwielbiam Teneryfę, a w Walencji jeszcze mnie nie było. No to będę. :)

DOBRA POGODA
W Walencji jest teraz trochę chmur, a temperatura dochodzi do 18–20 stopni – dla mnie to idealne warunki do spędzenia kilku fajnych dni, na maraton też dobrze. Start biegu jest o 8:30, na mecie powinienem być, zanim temperatura przekroczy 15–17 stopni. Ależ to luksus w porównaniu do trajlonów! :)
Jednocześnie w Polsce prawdziwie zimowe powietrze mamy dopiero od tygodnia–dwóch, nie będzie więc temperaturowego szoku, gdyż organizm jest jeszcze w trybie letnio-jesiennym. Do Walencji lecimy w czwartek rano, zaplanowaliśmy kilka dni na adaptację.

SZYBKA TRASA I WYSOKI POZIOM
W Walencji jest z kim biec! W ubiegłym roku setna osoba miała 2:33. W Maratonie Warszawskim było to 2:53, a w Orlen Marathonie 2:52. To jest przepaść. W Walencji 2:53 lub lepiej pobiegło rok temu w Walencji ponad 600 osób. Sześć razy więcej niż w Warszawie. Trasa jest płaska, szybka i sprzyja osiąganiu dobrych wyników.
TO JEST DOBRY CZAS NA MARATON
Pisałem o tym już na początku – uważam, że skupienie się na bieganiu po zakończeniu tri-sezonu może przynieść dobre efekty. Konkretniej o przygotowaniach będzie w jednym z kolejnych wpisów, ale dzięki takiemu podejściu uniknąłem etapu budowania bazy, na przygotowania było 10 tygodni i wykorzystaliśmy je z Olgą do cna.
Poza tym, ja nie lubię upałów, a biegnąc maraton we wrześniu lub październiku, trzeba sporo trenować w gorącu. Jesień tego roku była w Polandii wyjątkowo piękna, to był naprawdę świetny czas na trenowanie! Pizgawica nadeszła późno, tylko kilka treningów musiałem zrobić w ciężkich warunkach.
Dodatkowo wymyśliłem sobie, że przygotowanie maratońskie wykorzystam jeszcze w styczniu i zapisałem się na Zimowego Ultra Janosika. Ciągnie mnie do ultra, ciągnie mnie w góry! Po Walencji krótki odpoczynek, a potem podtrzymanie formy biegowej, trochę siły, parę krosów, by przypomnieć sobie jak się zbiega i powinno to fajnie zagrać.
