Zaczęło się. Za mną pierwszy tydzień z pięcioma treningami pływackimi. Cztery razy grupowe zajęcia z ekipą KS Mako Pawła Ruraka i do tego samodzielna wizyta na Jagiellońskiej w sobotni wieczór. Pięć godzin w wodzie, a przepłynięte zaledwie 9,75 km.
Skromny dystans związany jest z tym, że póki co, to ja… uczę się pływać, szlifując różne style. Klasyk to na przykład katowanie krótkich odcinków (aby robić je na wypoczynku) w czasie których skupiam się na pracy rąk. Okazuje się bowiem, że żabka jaką większość z nas umie pływać to tak naprawdę styl tylko trochę zbliżony do prawdziwego stylu klasycznego. Lista błędów, które popełniałem jest dłuższa niż lista ruchów, które wykonywałem poprawnie. Zresztą, w przypadku stylu grzbietowego było podobnie.
Praca wre. Przyzwyczaiłem się już do wstawania na szóstą na zajęcia. Trudno to opisać, ale jest coś fajnego w chwili, gdy wchodzisz na płytę olimpijskiego basenu, a w wodzie nie ma jeszcze nikogo. Głupią radość sprawia mi bycie pierwszym, który zmąci jej toń.
Michael Phelps pisał w swojej biografii (polecam!) o tym, jak stara się mentalnie poczuć więź z wodą. Myślę, że powoli idę w tym kierunku. Z tygodnia na tydzień czuję się w wodzie po prostu lepiej. Wydaje mi się, że pomagają w tym… lekcje Nikosia. Chodzimy na zajęcia do Szkoły Pływania Aqua (ręcyma i nogyma polecamy!), a gdy on z trenerem Kubą robi swoje ćwiczenia, ja przez 30 minut taplam się w wodzie. Jest to czas zabawy z czuciem wody, leżenia na wodzie w różnych pozycjach itd. Myślę, że to sprzyja temu, bym w wodnym środowisku czuł się jak najlepiej, zamiast walczyć o przetrwanie.
Na pytanie o to, jakie są efekty mojego postawienia na pływanie (do poczytania: KLIKU-KLIKU) odpowiadam kilka razy w tygodniu. Niestety, na razie odpowiadam: „nijak”. ;) Dopiero po maratonie zacząłem przecież więcej pływać, po jednym tygodniu z pięcioma treningami nie ma jeszcze czego obserwować. Ja naprawdę nastawiam się na efekty w długim terminie. Chcę szybko pływać za dwa lata.
Na razie widzę tylko, że to zupełnie inne pływanie niż w grupach triathlonowych, nastawione na długofalową naukę pływania. Powtarzamy poszczególne elementy dziesiątki i setki razy. Przez te ładnych parę lat odkąd pływam, nie poświęciłem tyle czasu na naukę grzbietu, motylka czy klasyka co przez ostatnich kilka miesięcy. Nigdy nie pływałem tyle na samych nogach i nigdy tak pływania na nogach nie poprawiłem. Paweł rozkłada kolejne style na części pierwsze i ćwiczymy pojedyncze elementy, które potem mają złożyć się w całość. Dość powiedzieć, że w trakcie nauki pływania stylem motylkowym, przepłynęliśmy pełnym stylem tyle co kot napłakał.

Kraulem pływamy jako uzupełnienie, w zadaniach tlenowych, a od kilku tygodni i progresywnych. Sztuka pilnowania tempa w pływaniu jest niezwykle trudna – nie ma zegarka z GPS-em lub licznika, który wskazywałby bieżącą prędkość, sprawdzić tempo można jedynie przy nawrocie.
Choć samego kraula jest niewiele, to mam wrażenie, że jest coraz lepiej. Wczoraj pływałem 16 x 100 m na 20-sekundowej przerwie. Zadanie było takie, by pływać te setki równo od początku do końca. I ze sporym zapasem pływałem je po 1:53. Kilka szybszych wzięło się z nóg Pawła Mitrusia, który akurat też robił swoją robotę na tym samym torze. ;)
Wcześniej na zajęciach grupowych pływaliśmy osiem razy 50 m. Pierwsza czwórka coraz szybciej, a druga coraz wolniej. Miały być różnice po kilka sekund. I były! No naprawdę popłynąłem wszystko jak trzeba, każde z czterech temp było jakie powinno być, sprawiło mi to ogromną radość. :)
W ogóle pływanie sprawia mi ostatnio radość i to jest chyba w tym wszystkim najlepsze.