Moim zdaniem skarpety są najbardziej niedocenianym elementem biegowej garderoby. W sieci znaleźć można elaboraty o kurtkach czy butach, a skary zawsze spychane są jakoś na bok. Jakby, kurde, nie były ważne! A to one obejmują nasze stopy i stanowią warstwę łączącą je z butami właśnie. Źle dobrane skarpety to otarcia, pęcherze i murowane problemy. Do podzielenia się swoimi opiniami zainspirował mnie Grzesiek z NBR, który niedawno przygotował fajny materiał na ten temat. Poniżej macie moje opinie i to już daje Wam dwa obszerne teksty o skarpetach :)

Lurbel Desafio

Marki Lurbel dotąd praktycznie nie znałem. Ot, przewinęła mi się gdzieś na Insta czy FB, ale żeby tak dotknąć i obejrzeć? Posmakować choć odrobinę? No nigdy, nic, w ogóle. I wtedy moja ulubiona „postać fikcyjna” z Fejsbuka, czyli BOżenka mówi do mnie: „Siostrzyczko, ja się z Lurbelem trochę kumpluję, mają sporo fajnych rzeczy, może chciałabyś np. skarpet spróbować?”. Chwaliła, chwaliła, no i mnie namówiła.

Przysłali skary, takie czarno-niebieskie, model Desafio. Nic mi to nie mówi, więc założyłem je na jakieś rozbieganie.

Spodobały mi się, więc w sobotę odziałem się w nie na Parkrun. Ależ to była wtopa…! Dopiero potem przeczytałem bowiem opis tych skarpet. „Jeden z flagowych modeli skarpet do biegania po górach ze stajni Lurbel. Desafio przeznaczone są do biegania na średnich i dłuższych dystansach górskich”. A ja założyłem je na idealnie niemal płaskie pięć kilometrów w Skaryszaku… Wyobrażacie sobie?! Czujecie ten fuck up? Tę żenułę i fułaje?! Przecież to tak jakby na przykład… jechać A2 samochodem terenowym albo rowerem w butach do biegania.

Heheszki heheszkami, ale skary Lurbela to jest sztos. Są zrobione z bardzo dobrej jakości materiałów, dzięki czemu stopale się w nich nie przegrzewają (stąd pewnie to przeznaczenie do długich biegów) i nie przepacają. Spróbowałem ich też oczywiście na dłuższych wyrypkach w górach, a nie tylko w Skaryszaku, i faktycznie było super. Żadnych otarć, podrażnień, pęcherzy, nic. Biegałem w nich na razie kilkanaście razy, zapowiadają się na dość wytrzymałe, mają wzmocnienia przy palcach i pięcie, czyli tam, gdzie zwykle skarpety się przecierają. Materiał sprawia wrażenie tak jakby mięsistego, co jest bardzo komfortowe.

Dzięki domieszce lycry Lurbel Desafio są dość elastyczne, ale jednocześnie dobrze trzymają swój kształt, co bardzo lubię. Nie trzeba ich naciągać na łydkę, by pięta spoczywała w odpowiednim miejscu. Bardzo sobie tę cechę cenię.

A jeśli chodzi o cenę, to na stronie Lurbela kosztują one 73 zł, ale dzięki interwencji mojej ulubionej Postaci Fikcyjnej do końca stycznia możecie ten model kupić 20 proc. taniej. Wystarczy przy zakupach podać kod „radosnastopa”, a 14,60 zł zostaje w kieszeni. Za 4,60 kupujemy niezłe piwo, a dycha leci na WOŚP lub inny dobry cel. Deal?

Poza tym ostatnio na stronie Lurbela ruszyła wyprzedaż różnych innych rzeczy i można zrobić spoko zakupy w rozsądnych cenach. BOżenka poleca m.in. koszulkę z długim rękawem Volcano, koszulkę z krótkim Furia, legginsy krótkie Spirit Evo i Spirit Lite (cieńsze) oraz skarpetki Distance i Race. No a jak Bożenka poleca, to wiadomo: MUCHA NIE SIADA!

Dexshell Coolvent Lite i Dexshell Thermlite Socks

O wodoodpornych dexshellach już kiedyś pisałem, ale przecież nie sposób ich pominąć w zestawieniu polecanych skarpet! Mam w domu dwie wersje: Coolvent (szare) i Thermlite (zielone). Te drugie mają domieszkę wełny merino, dzięki czemu są cieplejsze. Idealnie nadają się nie tylko na zimowe wyrypki w górach, lecz też do jazdy rowerem zimą, co w tym roku stosuję.

Z dexshellami ciekawostka jest taka, że jak się je założy, to pierwsze wrażenie jest negatywne. Nie ma takiego uczucia, że skarpeta dobrze przylega do stopy. Wydaje się, że bieganie w nich będzie bardzo nieprzyjemne i skończy się masą odcisków. A tu… niespodzianka – nic złego nigdy mnie nie spotkało. Skary szybko dogadują się ze stopą i po paru minutach negatywne uczucia znikają. I mam tak za każdym razem!

Należy jednak pamiętać, że nawet zwykłe (te bez merynosa) dexshelle są dość ciepłe. Membrana wprawdzie oddycha, ale w ograniczonym zakresie i ze względu na to, jak bardzo się grzeję, unikam używania ich, gdy jest cieplej niż kilka stopni.

Dexshelle kosztują ponad 170 zł. To spory wydatek, ale opłacalna inwestycja. Ale jeśli kiedykolwiek piłaś/piłeś ze mną jakiś dobry napitek, odezwij się, dla znajomych mam w NBR zniżkę na nieprzecenione produkty i znów zostanie na piwo i wpłatę dla WOŚP. :)

Inov-8 Merino Lite Sock High

Jestem niemalże psychofanem rzeczy wykonanych z wełny owiec merynosów. Uważam, że o milion poprawiają one komfort treningu zimą. Nie tylko dają ciepło, lecz także nie chłodzą, gdy są mokre, a na dodatek bardzo szybko wysychają i nie śmierdzą – świetnie nadają się na weekendowe wyjazdy w góry.

W mojej biegowej szafie nie może więc zabraknąć skarpet merino. Dzięki NBR mam dwie pary Inov-8 Merino Lite Sock High, które dają ciepło i komfort nawet gdy zamokną. Wersja lite jest nieco cieńsza, ale ma domieszkę cordury, dzięki czemu skary są naprawdę trwałe. I faktycznie, moje mają ponad rok, używam ich często i nadal są w świetnym stanie.

Inov-8 Merino Lite Sock High to dość specyficzny model, który prawie w ogóle nie jest elastyczny, przez co trudno się je zakłada osobom z mniejszą ruchomością stawu skokowego. Ale jak już założysz, to jest bajka. Idealnie przylegają do stopy, mocno ją obejmując. Inov-8 są przyjemne dla skóry, nie rolują się i dają poczucie komfortu – mogę w nich biegać godzinami.

Moim zdaniem, przez wspomniany brak elastyczności, kluczowe jest odpowiednie dopasowanie rozmiaru. Choć trochę za małe lub za duże skarpety mogą być problemem.

W NBR Inov-8 z merynosem można obecnie kupić w promocji za 79 zł za dwie pary. Dobry deal!

Inov-8 Speed Sock High

Inov-8 Speed Sock to świetne skarpety do codziennych treningów. Występują w trzech wersjach zależnie od wysokości. Najkrótsze kończą się poniżej kostki, średnie na kostce, a wysokie – ponad nią. Nie ocierają, nie rolują i nie kulkują się i dobrze trzymają stopę. W przeciwieństwie do tych z merynosa, są elastyczne. Nie należy przesadzać z naciąganiem ich, bo jak pięta przesunie się w złe miejsce, to może się okazać, że przez źle założone skarpety zaliczycie DNF na Łemkowynie.. ;)

Skarpety ze Stylowa.pro

Cienkie, przewiewne, elastyczne i tęczowe – w kosmos uwielbiam swoje skarpetki kolarskie ze Stylowa.pro! Biegać w nich nie biegam, ale czasami zakładam na triathlon. Wszak dostałem je od Ukochanej, pełnią więc rolę amuletu. Nigdy nie zrobiły moim stopom kuku, a wyglądają po prostu kapitalnie! :)

Skarpety kolarskie są o dwie długości przed biegowymi jeśli chodzi o wzornictwo. A może i nawet pięć długości. Niestety, nie mam żadnych konszachtów w Stylówie.pro, by dać Wam jakieś zniżkowe możliwości, ale polecam z całego serca.

Zero Point sam_nie_wiem_jak_się_nazywają

To jedna z moich ulubionych par skarpet w kolekcji. Mam je kilka lat i uwielbiam w nich biegać. Ostatnio chciałem je kupić, ale nie znalazłem już tego modelu. Gdyby ktoś z Was gdzieś go wyhaczył, proszę dać znać! Nie wiem nawet, jak się nazywają, ale są super.

Lubię, jak skarpeta dokładnie przylega mi do stopy. Nic się wtedy nie roluje, nie podwija, nie przesuwa. Delikatny ucisk (Zero Point to firma od kompresji) trzyma wszystko w ryzach, a odpowiednia długość skarpet sprawia, że są one idealnym rozwiązaniem na bieganie w temperaturach powyżej 10 stopni.

Bardzo lubię też biegać w skarpetach Segera i
Icebreakerach z merynosa, które dostałem parę lat temu na urodziny od Avy. Ale… nie mogłem ich znaleźć do sesji zdjęciowej ;) Pewnie zawieruszyły się gdzieś w praniu.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here